Mercedes-Benz klasy S generacji W140 przed wejściem do produkcji. Przygotowania trwały 10 lat (fotografia z roku 1991) (fot. archiwum Daimler AG)

Nowy Mercedes Klasy S ma być "najbardziej innowacyjny". Najciekawsze wynalazki były jednak w poprzednikach

Mateusz Żuchowski
20 sierpnia 2020

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Chcesz się dowiedzieć, co będzie w Twoim aucie za 5-10 lat? Wystarczy, że spojrzysz na Mercedesa Klasy S. Zwykło się uważać, że to właśnie tam debiutują nowinki, które schodzą z biegiem czasu do popularnych samochodów. Nadchodząca Klasa S nie zapowiada się jednak na tak innowacyjną i możliwe, że jej pojawienie się to nie będzie wcale wielki przełom. Przynajmniej na tle tego, co działo się w poprzednich generacjach. Niektóre z nich zawierały naprawdę epokowe wynalazki. Oto one.

O nadchodzącej, nowej generacji Mercedesa Klasy S, która zostanie pokazana w pełnej krasie 2 września, nie wiemy jeszcze wszystkiego. Producent umiejętnie dozuje informacje i co tydzień zdradza kolejne szczegóły dotyczące tego modelu, który pojawi się w sprzedaży jeszcze w tym roku.

Na tę chwilę jednak największe innowacje, o jakich oficjalnie wiemy, to bardzo duży ekran na desce rozdzielczej, system czterech skrętnych kół oraz sterowanie gestami. Takie elementy wyposażenia robią wrażenie, ale nie można uciec przed faktem, że wszystkie z nich były dostępne u konkurencji już lata temu.

Można zakładać, że sam Mercedes będzie czymś jeszcze chciał zaskoczyć świat w dniu debiutu modelu, ale tak naprawdę – cóż by to mogło być? Systemy autonomicznej jazdy już teraz są rozwinięte na tyle, na ile pozwalają przepisy, a nie możliwości technologiczne. Napęd elektryczny? To będzie domena Mercedesa EQS, a i tak w tym zakresie mówimy tylko o wysunięciu się na prowadzenie przed Teslę, a nie rozpoczęciu nowego wyścigu.

Fotografia z czasów, gdy zimy były jeszcze srogie, tak jak i testy, którym poddawano samochody przed produkcją. Tutaj klasa S generacji W108 uchwycona zimą 1970 roku na przełęczy Großglockner podczas pionierskich testów systemu ABS. Prace nad tym systemem trwały jeszcze kolejne osiem lat! (fot. archiwum Daimler AG)
Fotografia z czasów, gdy zimy były jeszcze srogie, tak jak i testy, którym poddawano samochody przed produkcją. Tutaj klasa S generacji W108 uchwycona zimą 1970 roku na przełęczy Großglockner podczas pionierskich testów systemu ABS. Prace nad tym systemem trwały jeszcze kolejne osiem lat! (fot. archiwum Daimler AG)

Choć motoryzacja przeżywa obecnie burzliwe przeobrażenia, to o prawdziwy przełom dziś bardzo trudno. Co innego kiedyś. Przeanalizowałem historię wszystkich powojennych generacji klasy S (oraz bezpośrednich poprzedników z tego segmentu, którzy jeszcze nie mieli tej nazwy) i wybrałem najciekawsze z innowacji, które się w nich pojawiły. Przypomnienie kilku z nich naprawdę otwiera oczy i uświadamia, jak wiele osiągał Mercedes na przestrzeni dekad. Jak odważne innowacje wprowadzał w życie i jak dawno temu już to robił.

Czasy przed klasą S: telefon, pasy bezpieczeństwa, potężny silnik V8

Na początek przyjrzyjmy się Mercedesowi W186 "Adenauer". Pierwszy model opracowany przez Mercedesa po II wojnie światowej zyskał swój przydomek od jednego z największych jego fanów: pierwszego kanclerza RFN Konrada Adenauera.

Mercedes-Benz 220 W186 w porcie w Nicei. Rok 1952 (fot. archiwum Daimler AG)
Mercedes-Benz 220 W186 w porcie w Nicei. Rok 1952 (fot. archiwum Daimler AG)

W 1951 roku rzeczywiście było za co lubić ten samochód. Na tle swoich ówczesnych rywali, pokroju Daimlera Regency czy nawet Rolls-Royce'a Silver Dawna, W186 był samochodem z zupełnie innych czasów. Podczas gdy standardem był jeszcze wygląd czy mechanika z czasów przedwojennych, Mercedes proponował już limuzynę z samopoziomującym się zawieszeniem, dyktafonem czy telefonem mobilnym. W jego podzespołach tkwił także duży potencjał dynamiczny. Wiele z nich, w tym cały silnik, przejęto w projekcie pierwszego Mercedesa 300 SL, słynnego Gullwinga.

Jego następca, czyli W180/W128 "Ponton", który przez chwilę pełnił rolę topowej limuzyny marki, wsławił się nowoczesnym nadwoziem samonośnym, czym zapoczątkował specjalizację tej linii modelowej w rozwiązaniach poprawiających bezpieczeństwo. Prawdziwą rewolucję na tym polu przyniósł następca, czyli W112 "Heckflosse". Oprócz charakterystycznego wyglądu z tylnymi ogonami nowa generacja przyniosła także kontrolowane strefy zgniotu, hamulce tarczowe przy wszystkich czterech kołach, trzypunktowe pasy bezpieczeństwa, zabezpieczenie przeciwko otwarciu drzwi przy zderzeniach oraz zawieszenie pneumatyczne. To wszystko działo się w roku 1961, czyli chwilę po tym, gdy polska motoryzacja z dumą wydała z siebie Syrenę 101.

Mercedes-Benz 220 (W111) zaraz zostanie zgnieciony podczas testu zderzeniowego. Do napędu auta w takich testach Mercedes wykorzystywał widoczny na zdjęciu napęd rakietowy. Rok 1959 (fot. archiwum Daimler AG)
Mercedes-Benz 220 (W111) zaraz zostanie zgnieciony podczas testu zderzeniowego. Do napędu auta w takich testach Mercedes wykorzystywał widoczny na zdjęciu napęd rakietowy. Rok 1959 (fot. archiwum Daimler AG)

Wprowadzony po kolejnych 6 latach W108 wzbogacił tę konstrukcję o szczegóły, ale ciekawe: elektryczne sterowanie szyb czy wspomaganie układu kierowniczego. No i silnik V8 o pojemności 6,3 l. Projekt, który zaczął jako prywatne auto inżyniera Ericha Waxenbergera, przerodził się w Mercedesa 300 SEL i dał początek linii limuzyn o supersportowych osiągach, którą dziś znamy pod nazwą AMG.

Złote czasy Mercedesa: niezniszczalna konstrukcja i mechaniczne cudeńka

Zaprezentowaną w 1972 roku generację W116, czyli pierwszą prawdziwą klasę S, dziś pamiętamy głównie przez to, że wprowadzono w niej przełomowy wynalazek, jakim był ABS. Pojawiło się tam także wiele innych - mniej spektakularnych, ale ważnych - innowacji, jak wykonanie wnętrza z materiałów bezpiecznych podczas kolizji.

Tak reklamowano system ABS w roku 1972 (fot. Daimler AG)
Tak reklamowano system ABS w roku 1972 (fot. Daimler AG)

W126 dopisał do tej listy 7 lat później jeszcze ASR, poduszki powietrzne, napinacze pasów i trzypunktowe pasy bezpieczeństwa. Z tyłu! W roku 1979! Z dzisiejszej perspektywy to chyba właśnie W126 można uznać za najdoskonalszą klasę S w historii. To ona była symbolem doskonałego wykonania i bezawaryjności. Żaden z poprzedników ani następców nie cieszył się już taką popularnością. Przez 12 lat wyprodukowano ponad 818 tysięcy egzemplarzy tego modelu.

Mercedes-Benz klasy S W126. Można rzec - klasa S ostateczna. Rok 1980 (fot. archiwum Daimler AG)
Mercedes-Benz klasy S W126. Można rzec - klasa S ostateczna. Rok 1980 (fot. archiwum Daimler AG)

Produkcja trwała tak długo, ponieważ niezwykle ceniony po dziś dzień W140 był rozwijany blisko 10 lat – rzecz niebywała dla współczesnej motoryzacji. Tym sposobem w roku 1991 Mercedes znów mógł zaskoczyć świat (i konkurentów), oddając klientom do dyspozycji między innymi lampy ksenonowe, ESP czy elektrycznie sterowane lusterka boczne, które powracały do zapamiętanej pozycji wraz z ustawieniem fotela. Choć nie było wtedy jeszcze czujników czy kamer, Mercedes postarał się, by parkowanie było łatwiejsze. Po wrzuceniu biegu wstecznego w kabinie składały się zagłówki, a z tyłu wyjeżdżały 2 antenki wyznaczające obrys kufra.

Wejście we współczesność: noktowizory, radary i inne wojskowe technologie

Po W140 pojawiła się zapewne najgorsza klasa S w historii, czyli W220. Generacja, którą dziś można dostać w stanie "na chodzie" nawet za kilka tysięcy złotych, nie cieszy się zbytnim szacunkiem. Tymczasem 22 lata temu wprowadziła Mercedesa w erę innowacji komputerowych. To w niej pojawił się system przygotowania pasażerów do kolizji, aktywny tempomat czy kluczyk, który można trzymać w kieszeni.

Wnętrze klasy S W220. Jeszcze nikt nie wiedział, ile z tych rzeczy będzie się psuło. Rok 1999 (fot. Daimler AG)
Wnętrze klasy S W220. Jeszcze nikt nie wiedział, ile z tych rzeczy będzie się psuło. Rok 1999 (fot. Daimler AG)

Tak dochodzimy do generacji W221, która nadal robi wrażenie nowoczesnego auta, tymczasem od jej debiutu minęło już 15 lat. Do przemysłu motoryzacyjnego wniosła kolejną, potężną porcję technologicznych wodotrysków: noktowizor, wspomaganie awaryjnego hamowania, asystenta martwego pola lusterek, systemy zapobiegające zjazdowi z pasa ruchu czy rozpoznawania znaków. To także w tej generacji zadebiutowała hybrydowa wersja napędowa.

Już schodzącej z rynku W222 trudno było czymś zaskoczyć świat. Pamiętam jednak, jakie wrażenie już 7 lat temu zrobił na mnie "Magic Carpet Ride" (ang. "latający dywan"). Pod tą infantylną nazwą krył się przemyślny system kamer, który nadzoruje kształt nawierzchni przed kołami i przygotowuje zawieszenie na ewentualne nierówności, na które zaraz wjedzie auto.

Mercedes-Benz klasy S W221. Dostojnie się starzeje. Rok 2005 (fot. archiwum Daimler AG)
Mercedes-Benz klasy S W221. Dostojnie się starzeje. Rok 2005 (fot. archiwum Daimler AG)

Może i system ten miał problemy z działaniem przy najechaniu na kałuże, a dziś podobne rozwiązania można znaleźć także w zupełnie zwyczajnych autach, ale wtedy przecierał szlaki innym.

Na tym właśnie do tej pory polegała wyjątkowość klasy S, że wyznaczała kierunek rozwoju całej motoryzacji. Nadchodzącemu modelowi będzie niezwykle trudno to osiągnąć. Czy to się uda? Przekonamy się już za 2 tygodnie