Widziałem Poligon4x4 Offroad Park w Górze Kalwarii. Nie ma drugiego takiego miejsca w Polsce. Moja opinia: coś niesamowitego!
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W miejscowości Góra Kalwaria powstaje zupełnie nowy tor offroadowy o nazwie Poligon4x4 Offroad Park. To coś, czego w Polsce jeszcze nie było. Choć podchodzę do takich miejsc mocno sceptycznie, podobnie jak całe środowisko offroad, to po zwiedzeniu i przejechaniu go Jeepem Gladiatorem byłem wprost zdumiony.
Na obiekcie spotkałem się z Grzegorzem Rożalskim, prezesem Emotivo, firmy prowadzącej m.in. Prezentmarzeń, gdzie można wykupić voucher na pojeżdżenie sobie samochodem sportowym, wyścigowym czy terenowym. Jest to istotny punkt wyjścia, bo od tego się wszystko zaczęło.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marcin Łobodziński: Skąd w ogóle pomysł na taki Poligon4x4?
Grzegorz Rożalski: Prowadząc "Prezentmarzeń", szukaliśmy miejsca, w którym moglibyśmy realizować prezenty offroadowe. To wśród wszystkich motoryzacyjnych voucherów aż 40 proc. sprzedaży, więc sporo. Chcieliśmy mieć obiekt będący zarówno torem, jak i miejscem, gdzie można udać się na trasę typowo przeprawową. Jest tu też tor quadowy o różnych konfiguracjach trudności.
Z czasem zauważyliśmy, że w Polsce nie ma miejsca, w którym bezpiecznie można testować samochody. A więc tor również powstał z myślą o branży Automotive, dla dealerów, którzy mogą tu przeprowadzić prezentację dla klientów. Obiekt spotkał się z dobrym przyjęciem przez branżę – niedługo odbędzie się tu prezentacja jednego z modeli wchodzących na rynek. To także szansa dla organizatorów jazd, szkoleń i wydarzeń offroadowych oraz eventów motoryzacyjnych na zapewnienie nowej jakości usług o wyższym standardzie, bezpieczeństwie i jak najmniej inwazyjnych dla przyrody. Zainteresowanie jest dość duże, a jeszcze trochę czasu zajmie wykończenie, bo planujemy otwarcie na przełomie marca i kwietnia.
Marcin Łobodziński: Obiekt jest wielki i wydaje się być mocno przekrojowy. Można odnieść wrażenie, że jest tu wszystko, czego dusza zapragnie.
Grzegorz Rożalski: Decyzja była taka, że tor ma być tak skonstruowany, by móc sprawdzać wszystkie właściwości samochodów i zapewnić powtarzalne warunki. Można jeździć po wyliczonych przeszkodach, imitować różne sytuacje, które mogą nas spotkać na drodze czy bezdrożach. Chcieliśmy odwzorować wszystko, co jest w terenie. Ten tor to taka esencja offroadu. Tu można sprawdzić nie tylko zawieszenie czy napęd na cztery koła, ale również te wszystkie elektroniczne systemy wspomagające jazdę w terenie. Na przykład wzniesienia przygotowaliśmy pod różne nachylenia – 25, 40, 50 i 60 proc. Zależy jakie kto ma potrzeby.
Jednym z celów było też stworzenie takiego miejsca, gdzie zawodnicy startujący w rajdach terenowych mogliby przetestować modyfikacje, jakie wprowadzają w swoich autach. Ja sam wywodzę się z motorsportu, choć startuję w wyścigach górskich. Ale rozumiem takie potrzeby i wiem, że nie ma sensu wprowadzać zmian do samochodu, jeśli nie spełniają one swojej funkcji. Przy okazji można też skonsultować w tym miejscu pewne rzeczy z instruktorami i doświadczonymi ludźmi, którzy naprawdę się na tym znają.
Marcin Łobodziński: Czy jest coś podobnego w Polsce?
Grzegorz Rożalski: Jeśli mamy się porównać z innymi obiektami, to w Polsce drugiego takiego nie ma. W Europie jest kilka podobnych, ale ja nie znalazłem równie przemyślanego, jak nasz. Ja zawsze wychodzę z założenia, że nie warto robić czegoś, co już jest. Trzeba robić coś, czego nie ma. Tu każda przeszkoda jest policzona, wymierzona i się nie zmienia. Zwykle tory offroadowe to usypanie kilku górek i wykopanie kilku dołków i można to nazwać torem offroadowym. Tu jest naprawdę kompleksowo i to jeszcze nie jest koniec prac, a niektóre rzeczy robimy kilka razy po sugestiach doświadczonych osób.
Marcin Łobodziński: Czy spodziewacie się tu ludzi "z ulicy", którzy po prostu chcą wpaść pojeździć?
Grzegorz Rożalski: To też był jeden z naszych celów, by można było po prostu legalnie pojeździć, a nie bawić się w kotka i myszkę po lasach. Moim zdaniem jest to właściwe miejsce dla osób, które myślą o offroadzie, ale jeszcze same nie wiedzą, czy im się to w ogóle podoba. Może złapią tego bakcyla, a może pomyślą, że to nie dla nich. Znam już kilka osób, które po takich przejażdżkach kupiły sobie terenówkę.
Marcin Łobodziński: Chyba najbardziej interesujące jest to, ile trzeba zapłacić za wjazd.
Grzegorz Rożalski: Na razie nie powiem o cenach i dostępności, to jeszcze przed nami, do policzenia i ustalenia. Oferta pojawi się za jakiś czas. Na pewno klienci kupujący Prezentmarzeń mogą tu przyjechać i jeździć po całym obiekcie. Więc tu sprawa jest jasna, bo wjazd – plus oczywiście obsługa klienta – kosztuje tyle co voucher.
Poligon4x4 moim zdaniem
Poznałem jedną z osób, którą można określić mianem konsultanta w przygotowaniu prób. Grzegorz Posiewka jest czynnym uczestnikiem rajdów przeprawowych i układa niektóre przeszkody oraz zaprojektował trasę turystyczną z elementami przeprawowymi wokół obiektu. Zrobiliśmy najpierw rundkę po torze testowym.
Do przejazdów posłużył nam Jeep Gladiator. Grzegorz pokazywał i wyjaśniał, do czego służą konkretne próby i co można na nich sprawdzić. Właściwie to, co zobaczyłem, w pełni pokryło się ze słowami Grzegorza Rożalskiego – można tu zrobić i sprawdzić niemal wszystko.
Wbrew pozorom podjazdy o nachyleniu 45 proc. to już kawał porządnej górki, a ten 60-procentowy trudno pokonać na nogach. Robi imponujące wrażenie i wyobrażam sobie, że może przestraszyć niejedną osobę siedzącą pierwszy raz w pojeździe terenowym. Widzę tu ogromny potencjał na szkolenie prawidłowego podjeżdżania i zjeżdżania ze wzniesienia. Nawet za kierownicą tak terenowego auta jak Gladiator nie jest to takie proste. Samochód z manualną skrzynią biegów, a już tym bardziej bez elektroniki stabilizującej, byłby jeszcze bardziej wymagający.
Pozornie łatwe przeszkody do testowania napędu i zawieszenia zza kierownicy nie są takie nudne, jak wygląda to z zewnątrz. Oczywiście należy zrozumieć, że nie wszystko jest przeznaczone dla aut terenowych. Są baseny – jeszcze nienapełnione wodą, trawersy, muldy, kopny piach, na którym trudno ruszyć, kiedy będzie suchy. Można tu sprawdzić każdy parametr, każdy element geometrii terenowej.
Zobacz także
To, co podobało mi się najbardziej, to moduł z naprzemiennie ułożonymi muldami wykonanymi z materiału błotnego. Teren wraz z dystansem staje się trudniejszy, a w końcowej fazie przejezdny tylko dla auta terenowego. Jak powiedział Grzegorz Posiewka, nie każda terenówka da tu sobie radę (oczywiście w domyśle seryjna). Sprawny przejazd Gladiatorem był możliwy głównie za sprawą długiego rozstawu osi i świetnego wykrzyżowania.
Po zjechaniu z obiektu Grzegorz zaprosił mnie na przejażdżkę trasą turystyczno-przeprawową zlokalizowaną wokół toru. To nic innego jak tereny przypominające wydmy i leśne, które tak lubią polscy offroadowcy. Już rozgrywano tu rajd, więc na niektórych drzewach pozostały oznaczenia pieczątek.
Początkowo poruszaliśmy się piaskowym torem i można by się spodziewać, że nie będzie tu zbyt trudno. Jednak nawet te łuki należy pokonywać rozsądnie, bo o zakopanie czy zablokowanie się dość łatwo. Z czasem Grzegorz pokazywał mi więcej i więcej miejsc, coraz mocniej przypominających próby z rajdów przeprawowych. Oczywiście, że to nie to samo, ale dla samochodu terenowego w specyfikacji seryjnej są już trudne. Gladiator nie pokonał każdej, np. górki z ostrym szczytem, bo miał za długi rozstaw osi.
W jednym miejscu nie obeszło się bez pełnego wykrzyżowania (a mówimy o sztywnych mostach), w innym bez zgarnięcia podłoża tylnym zderzakiem, a w wielu bez wadzenia podwoziem o podłoże. Serio, jeśli myślicie, że ten tor to kolejne miejsce, które można odwiedzić tylko raz (tak jak ja do tej pory uważałem), to jesteście w wielkim błędzie. Będę tam wracał, jak tylko będzie to możliwe. Niektórzy tę teoretycznie krótką trasę pokonują ponad dwie godziny, a wiele miejsc wymaga nie tylko wysiłku kierowcy i sprawności sprzętu, ale też dobrego przemyślenia.
– Mógłbym tak jeździć cały dzień – mówił Grzegorz Posiewka, kiedy poprosiłem go o przejazdy, sam robiąc zdjęcia. I mu się nie dziwię. Ja też mógłbym. Zwłaszcza Jeepem Gladiatorem, który nawet doświadczonemu przeprawowcowi mocno przypadł do gustu, a w wielu miejscach zaskoczył skutecznością.