Nadaje się? Względem Mazdy CX-3 mam mieszane uczucia

Nadaje się? Względem Mazdy CX‑3 mam mieszane uczucia

Błażej Żuławski
24 października 2018

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Sprawa jest odrobinę personalna. Dokładnie taką Mazdę rozważa, jako swój następny samochód, jeden z członków mojej rodziny. Do testowania małego crossovera podszedłem więc z należytą starannością, powagą i nastawieniem właściwym nie tylko mojej roli zawodowej, ale także pozycji w familii.

Nie pytajcie się proszę dlaczego 70-letni facet chce kupić sobie SUV'a segmentu B. Może ma to jakiś związek z biodrami i tym, że wsiadając i wysiadając z samochodu tego typu nie trzeba się tak wysilać? Może chodzi o lepszą widoczność zza kierownicy? W pewnym wieku pole widzenia się zawęża i warto zrobić wszystko żeby sobie pomóc. A może o większe poczucie bezpieczeństwa, jakie psychice oferuje podwyższona konstrukcja?

Nie pytajcie się też dlaczego człowiek, który od dziecka interesuje się motoryzacją i zaraził mnie miłością do samochodów, podsuwając kultowe, brytyjskie czasopisma takie, jak CAR Magazine i Automobile, z historiami o pojedynkach Ferrari F40 z McLarenem F1, sam jeździ dzisiaj Nissanem Juke. Też się zastanawiam.

Nie zmienia to jednak faktu, że 200-konny, sześcioletni Juke idzie niedługo w odstawkę i coś musi go zastąpić. Tylko co? Informacje uzupełniające: oprócz Juke'a w garażu stoją jeszcze Mazda MX-5 NB FL, Motocykl Moto Guzzi i Swift Sport pierwszej generacji, użytkowany w roli wózka na zakupy. Ów członek rodziny mieszka pod miastem. Zaledwie 20 minut od centrum Warszawy. Wszędzie wokół utwardzane, asfaltowe drogi, więc napęd na 4 koła nie jest aż tak bardzo potrzebny. Pewnie dlatego Juke ma napęd tylko na przód - choć jako jeden z powodów podejrzewam też niechęć do skrzyni CVT, która w Nissanie była obowiązkowo parowana z 4x4.

Gigantyczna przewaga nad Jukiem - napęd 4x4 i ręczna skrzynia biegów
Gigantyczna przewaga nad Jukiem - napęd 4x4 i ręczna skrzynia biegów© Fot. Błażej Żuławski

A dlaczego w ogóle ten nowy samochód będzie potrzebny? Poza tym, że MX-5, które właśnie przeszło blacharkę szkoda użytkować zimą na zasolonych drogach, Moto Guzzi się nie da - szczególnie, jak wali śniegiem - a Swift jest już trochę stary, mały i zbyt niewygodny w podróży. Większy i w miarę nowy samochód przydaje się wyłącznie sporadycznie.

Czasem by pojechać do Castoramy po jakże potrzebny, dłuższy kawałek jakiejś deski. Czasem by skoczyć do miasta - chociaż w pewnym wieku człowiekowi chce się tam skakać coraz mniej - głównie w celu zakupienia filmu na płycie Blue-Ray, bo pewne pokolenia nie rozumieją wygód, jakie oferuje VOD. Bo na piwko z kolegami do centrum to można przecież kolejką. Trzeba jasno przyznać, że samochód, który zastąpi Juke'a będzie potrzebny właściwie tylko w dwóch celach. a) żeby był i b) żeby raz na rok pojechać nim na wakacyjny "roadtrip".

Zalotnie przymrużone spojrzenie CX-3
Zalotnie przymrużone spojrzenie CX-3© Fot. Błażej Żuławski

Co musi umieć samochód?

Pomijając to, że dostać się gdzieś samolotem jest szybciej i często taniej, konstrukt psychiczny "benzynogłowego" (to taki ekwiwalent angielskiego "petrolhead") jest taki, że lubi on na wakacje jechać na własnych kołach. Sama jazda do celu, jeżdżenie w trakcie i powrót są dla niego równie atrakcyjne, co bycie na miejscu, leżenie plackiem, zwiedzanie i jedzenie. Samochód na taki roadtrip musi więc spełniać kilka ważnych cech, by nie być podczas takich wakacji irytującym. Oto one:

Musi być na tyle pakowny, by zmieścić walizki, plecaki, torby z wałówką dla co najmniej dwóch osób, a w drodze powrotnej móc połknąć jeszcze skrzynkę wina. Musi przyspieszać poniżej 10 sekund do setki - bo wszystko powyżej nie licuje z tempem transportu w XXI wieku. Przy prędkości 140 km/h (plus, minus 20 km/h zależnie od kraju) musi palić mniej niż 9l/100 km. Mieć na tyle duży bak, by na jednym tankowaniu przejeżdżać minimum 500 km - żeby nie trzeba było się zbyt często zatrzymywać. Proste.

Samolotem teoretycznie jest szybciej...
Samolotem teoretycznie jest szybciej...© Fot. Błażej Żuławski

Do tego samochód ten powinien dawać satysfakcję z jazdy - rozumianą, jako satysfakcja z szybko i czysto przejechanego zakrętu, w trakcie którego zarówno układ kierowniczy, jak i podwozie klarownie komunikują kierowcy co dzieje się z autem. Ba! Nie tylko komunikują a sprawiają, że doznania te są przyjemne. Cała kinematyka podwozia ma zachęcać do aktywniejszej jazdy - no bo jak już w końcu dojedziemy do tej Toskanii to chcielibyśmy przecież mieć tam jakiś 'fun' pomimo tego, że MX-5 została w domu.

Do tego jest jeszcze kwestia ceny... Na łamach Autokultu lubimy napisać sobie o jakimś Bentley'u czy McLarenie, ale generalnie prawda jest taka, że w polskich realiach już Volvo XC40 jest poza zasięgiem większości przedstawicieli klasy średniej - w tym członka mojej rodziny. Próg cenowy ustalony na poziomie "samochód do 90 tys. zł." przy jakimś sensownym wkładzie własnym i dobrze dobranym finansowaniu nie powinien wykończyć domowego budżetu. Przydałoby się też, żeby na widok tego auta nie zgrzytał człowiek zębami... no wiem... wiem... Juke.

Jedno z ładniejszych wnętrz w segmencie
Jedno z ładniejszych wnętrz w segmencie© Fot. Błażej Żuławski

Czy więc Mazda CX-3 spełnia te wszystkie wymagania?

Teoretycznie tak. Choć do testu dostałem najbogatszą wersję wyposażenia SkyPassion z dodatkami takimi, jak np. warty 2400 zł pakiet tapicerki Pure White z zamszowymi elementami, dwukolorową skórą i elektryczną regulacją foteli z pamięcią, czy dwukolorowymi felgami 18" za dodatkowe 4075 zł, które sprawiały, że cena tego auta wywindowana została do około 115 tys. zł., to ten sam samochód z tym samym, dwulitrowym benzynowym silnikiem, napędem na cztery koła i manualną skrzynią można (w wersji wyposażenia SkyMotion) zakupić za akceptowalne, zgodnie z przyjętymi wcześniej założeniami, 87 900.

Do tego CX-3 jest zdecydowanie najładniejszym samochodem w tym segmencie rynku. Optycznie niskim i muskularnie "zwartym" - rzeczywiście wyrażającym, poprzez dynamikę oszczędnych przetłoczeń, filozofię "Kodo" - czyli duszy ruchu, o której tyle mówią zawsze przedstawiciele marki Mazda. W efekcie CX-3 wygląda na droższa niż jest w rzeczywistości. Jest elegancka, ma świetne proporcje i dzięki nieprzeskalowanym detalom, stanowi 100 proc. antytezę dla szalonego Juke'a o dyskusyjnej urodzie.

Dobra architektura prosto z warszawskiej pracowni JEMS i świetny, japoński design
Dobra architektura prosto z warszawskiej pracowni JEMS i świetny, japoński design© Fot. Błażej Żuławski

Zza kierownicy to także typowa Mazda. Samochód o mięsistej, precyzyjnej pracy układu kierowniczego, który ośmiela do odważniejszego atakowania miejskich prawo i lewoskrętów. Zachęcającymi, natychmiastowymi reakcjami na komendy w pierwszej fazie skrętu (pomimo testowania go na oponach zimowych). Przekazuje przy tym dostateczną ilość informacji o tym, co dzieje się z przednimi kołami poprzez sportowo mięsisty wieniec kierownicy. W CX-3 kierowca nigdy nie jest zagubiony.

To Jinba-Ittai w pełnej krasie i bez żadnej ściemy. Podatne, nie za twarde zawieszenie, które na łukach stanowiących zjazdy i podjazdy z mostów czy obwodnicy, daje kierującemu poczucie przewidywalnego oparcia godnego usportowionego hot-hatcha. Satysfakcji z tego, że pomimo dużego przeciążenia, samochód "siedzi" na asfalcie, jak rzep na psim ogonie. Wzmożone radością z ręcznej zmiany biegów za pomocą lewarka o precyzyjnym, krótkim prowadzeniu i świetną pozycją za kierownicą. Oraz napędem na cztery koła, który do pewnego stopnia (dopóki nie przesadzimy) świetnie radzi sobie z niwelowaniem podsterowności.

Wolnossący silnik to w dzisiejszych czasach rzadkość
Wolnossący silnik to w dzisiejszych czasach rzadkość© Fot. Błażej Żuławski

Skoro wszystko się zgadza, to w czym problem?

Problem w tym jak zestopniowana jest owa skrzynia biegów. Jaki jest poziom hałasu w kabinie przy wyższych prędkościach. Jak pracuje zawieszenie pod obciążeniem i ile pali Mazda CX-3 w tzw. "prawdziwym świecie", gdy zgodnie z tym, jak ma zamiar użytkować ją członek rodziny Żuławskich, zabierzemy ją w trasę.

OK. Nissan Juke może nie jest asem we wszystkich powyższych kategoriach, ale czemu ma służyć zmiana samochodu, jeśli nie próbie polepszenia jakości własnego podróżowania. Owszem. Juke też jest głośny, sporo pali, a jego bagażnik ma o 100 l. mniej przy rozłożonych siedzeniach. Ale za to ma o 50 KM i 45 NM więcej i przyspiesza w sekundę szybciej do setki. Dzięki turbosprężarce nie wymaga też sięgania po wysokie obroty w sytuacjach, gdy na autostradzie chcemy na chwilę wyskoczyć na lewy pas, by wyprzedzić marudzącą przed nami izotermę marki Iveco. Mazda wręcz przeciwnie.

Podgrzewana kierownica i siedzenia - ratują życie gdy temperatura spada poniżej 7 stopni
Podgrzewana kierownica i siedzenia - ratują życie gdy temperatura spada poniżej 7 stopni© Fot. Błażej Żuławski

Z Warszawy do Poznania trudno nią dojechać na jednym baku (realne spalanie około 11 litrów, w mieście 8,4). Głównie przez to, że 140 km/h na ostatnim biegu daje wartość 3500 obr. na skali obrotomierza. Z trzema osobami i bagażem na pokładzie przy prędkościach powyżej 120 km/h potrafi "galopować", czyli podskakiwać góra-dół, co na dłuższą metę jest męczące, a hałas aerodynamiczny niweczy jedynie świetne audio Bose... o rozmowie bez krzyczenia można zapomnieć.

Oczywiście to nadal ten sam świetny samochód, opisany powyżej. Użytkowanie go, jako jedynego samochodu głównie w mieście, gdzie nasze auta spędzają 90 proc. swojego życia, jest czystą przyjemnością. Pod wieloma względami, o których nawet nie wspomniałem. Dla mnie np. ze względu na to, jak zachowuje się, gdy na śniegu znieczulimy niewyłączalne ESP. Dla innych pewnie bardziej ze względu na aktywne i pasywne systemy bezpieczeństwa i wspomagania jazdy i-Activesense.

Jakość i spasowanie materiałów - wzorowa!
Jakość i spasowanie materiałów - wzorowa!© Fot. Błażej Żuławski

Jednak biorąc pod uwagę opisane w sposób konkretny, na początku tego tekstu, wąskie potrzeby, posiadania samochodu, którym będzie można wygodnie, raz na jakiś czas pojechać na roadtrip... swojemu, zakochanemu w Mazdach, członkowi rodziny będę radził co innego.

Zakup turbodoładowanego Hyundaia Kona 1.6 T-GDI. Z siedmiobiegowym DCT, audio Krell i napędem 4x4. To naprawdę solidna kontrpropozycja, która poza dyskusyjnym wyglądem (hej, a może Juke musi mieć następce) w zestawieniu z Mazdą zupełnie nie ma się czego wstydzić. Także, sorry, Japonio. Nadchodzą Koreańczycy.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/44]
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (1)