Na przekór stereotypom. Jak Klaudia Konarska rozpaliła polski motorsport
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zwykło się myśleć, że motorsport w Polsce nikogo nie interesuje i nic tego nie zmieni. Zwykło się też uważać, że młode modelki nie robią nic innego niż prężenie się do zdjęć. Klaudia Konarska zadała kłam jednemu i drugiemu stereotypowi. Za własne pieniądze stworzyła program, który rozpalił wyobraźnię kilkuset osób. Spełniła marzenie młodych osób, którego sama nie mogła zrealizować.
Rozmowy o sportach motorowych w Polsce są z gatunku tych ciężkich i raczej dołujących. Wysokie koszty w połączeniu z nikłym zainteresowaniem kibiców sprawiają, że w tej dziedzinie utrzymuje się w Polsce tylko bardzo mała grupa osób.
Narzekają na to zarówno ci, którzy do tej grupy nie mogą się dostać, ale i ci, którzy do niej należą. I jedni, i drudzy chcieliby w końcu, by polska scena wyścigowa się rozwijała i interesowała jak najszerszą grupę odbiorców. Prawda jest jednak taka, że poza pojedynczymi, profesjonalnymi inicjatywami, jak Kia Platinum Cup, w Polsce praktycznie nikt nie stara się o to, by sporty motorowe uatrakcyjnić i przebić się z nimi do szerszej świadomości.
O dziwo, niedawno pojawiła się osoba, która zamiast narzekać, postanowiła podjąć realne działania i to zmienić. Nie był to żaden obecny od dawna w tym świecie zawodnik ani działacz automobilklubu, a młoda eks-modelka Klaudia Konarska.
Klaudia w tym roku stworzyła cykl szkoleń dla fanów motoryzacji, którzy do tej pory nie mieli kontaktu z profesjonalnym sportem motorowym. Z własnych funduszy zorganizowała program, w którym grupa wyselekcjonowanych adeptów odbyła cykl szkoleń na Torze Poznań. Stawką w rywalizacji był test profesjonalnego Aston Martina klasy GT4 na torze w Hiszpanii. Dokonania Klaudii i uczestników można zobaczyć na Youtubie na kanale Supercars Mirror Racing.
Pomysł Klaudii spotkał się z dużym zainteresowaniem chętnych do uczestnictwa i przez cały czas zdobywa popularność w kanałach społecznościowych. Jedno jest już pewne: Klaudia ruszyła kulę śniegową, która – na co mam nadzieję jako kibic polskiego motorsportu – będzie w miarę czasu tylko rosła.
Mateusz Żuchowski, Autokult: Zabrałaś się za niesamowite zadanie i można powiedzieć, że już osiągnęłaś sukces. Dzięki Tobie grupa osób, która nigdy nie miałaby na to szansy, weszła choć na chwilę do świata motorsportu. Wyścigi przedostały się do mediów społecznościowych i pociągnęły zainteresowanie kolejnej rzeszy osób. Skąd pojawił się u Ciebie taki pomysł?
Klaudia Konarska, Supercars Mirror Racing: Od dawna doskwierał mi fakt, że w Polsce nie ma żadnej inicjatywy, która angażowałaby młodych ludzi do spróbowania różnych form motorsportu. Z tego powodu powszechne zainteresowanie wyścigami, rajdami czy driftem w naszym kraju przez cały czas jest tak niskie, że w wielu formach sport motorowy w Polsce właściwie umiera.
Dzieje się tak, mimo że chętni do uprawiania tych dyscyplin są, tylko nie mogą się w nich spełniać, czy to ze względu na brak funduszy, czy wiedzy, jak się tego podjąć. Tak było też ze mną. Starty w profesjonalnych wyścigach i rajdach zawsze były moim marzeniem, ale nie udało mi się go spełnić. Teraz przynajmniej chciałabym, żeby mogli to zrobić inni.
Zaczęłaś od wrzucenia na Youtube'a filmu, w którym zaprosiłaś chętnych do wzięcia udziału w programie. Spodziewałaś się takiej reakcji?
Zrobiłam film, w którym zachęciłam do przesłania mi nagrań, na którym kandydaci do udziału w programie opowiedzą, czemu kochają motoryzację, jak spełniają swoją pasję i czemu to właśnie oni powinni dostać wstęp na Tor Poznań. Za wybór najciekawszych odpowiadało jury, do którego zaprosiłam znane osobistości z polskiej sceny motorsportu.
Odzew przekroczył wszelkie oczekiwania. Otrzymaliśmy ponad czterysta zgłoszeń. Mieliśmy więc ogrom pracy już z samym wyborem tylko dziesięciu najciekawszych filmów, ale byliśmy przeszczęśliwi, że pomysłem tym zainteresowało się tyle osób i włożyło tyle serca w swoje zgłoszenia. Otrzymaliśmy fantastyczne nagrania. Niektóre z nich były zabawne, inne ambitne i poważne. Niektóre zaskakująco profesjonalnie nagrane, inne ujęły nas szczerością.
Kim były osoby, które się zgłaszały?
To były osoby z wielką miłością do motoryzacji. Od zwykłych dzieciaków po dojrzałe osoby, które grzebią przy swoich autach po godzinach lub budują ciekawe projekty. To niesamowite widzieć, że nadal jest tylu ludzi zafiksowanych na samochody, mimo że już wiele osób twierdzi, że motoryzacja nie wzbudza emocji.
Wybraliście finałową dziesiątkę i zaprosiliście ich na Tor Poznań, gdzie czekał na nich szereg zadań. Jak wygląda pierwszy kontakt z torem wyścigowym osób, które wcześniej nie miały styczności z motorsportem?
Każdy przyjechał oczywiście z założeniem, że jest super kierowcą i już dawno pokazałby, że jest drugim Kubicą, gdyby tylko wcześniej dostał taką szansę. Niestety to nie takie proste. Uczestnicy szybko przekonali się, że popełniają wiele błędów już na etapie pozycji za kierownicą czy trzymania rąk na kierownicy, o technice jazdy nie wspominając. W tym miejscu moja inicjatywa okazała się mieć również cenny walor edukacyjny, który ogólnie warto przybliżyć jak największej grupie młodych kierowców.
To o tyle duże osiągnięcie, że z własnego doświadczenia wiem, że świat wyścigów jest mocno zamknięty na osoby z zewnątrz i zdominowany przez mężczyzn. Czy stanowiło to dla Ciebie dodatkowe wyzwanie?
Szczerze mówiąc w życiu spotkało mnie więcej dobrego ze strony mężczyzn niż kobiet. Nie zmienia to jednak faktu, że do tego świata rzeczywiście trudno się przedostać. Łatwiej jest spotkać się z ironią i stwierdzeniami, że to się i tak nie uda, a już na pewno nie mi! Ja się jednak nie poddawałam. Już taka jestem, że jak ktoś podstawi mi nawet dwie nogi, to przeskoczę i pójdę dalej.
Udało mi się znaleźć osoby, które zaangażowały się w tej projekt i mimo że mnie nie znały, to poświęciły na niego własny czas oraz koszty. Paweł "Rajdowy Felix" Danilczuk przywiózł swoje auto rajdowe, nastoletni Jaś Borawski swoją maszynę do driftu, zorganizowaliśmy też wyścigówkę z pucharu Swift Cup, była z nami również Karolina Pilarczyk. Nic z tego by jednak nie wyszło, gdyby nie zaangażowanie i wiedza kierowcy wyścigowego Maćka Marcinkiewicza.
Od dawna nikt nie potrafił wzbudzić takiego zainteresowania polską sceną wyścigową co Ty. Jak myślisz, czemu Ci się udało?
Może przykułam uwagę tym, że młoda blondynka interesuje się motorsportem i się w niego angażuje. A już mówiąc serio, wiele młodych osób potrafiło się ze mną utożsamić i uwierzyć, że to jest coś również dla nich. Przez cały czas dostaję mnóstwo wyrazów sympatii i wsparcia, by dalej robić to, co zaczęłam.
Co się tyczy osób ze świata wyścigów, to cierpliwie zapracowałam sobie na szacunek tym, że pokazywałam, że nie jestem tu na chwilę, nie wzięłam się z przypadku, znam się na autach i poświęcam się im z tego samego powodu, co reszta.
Skąd się wzięło u Ciebie zainteresowanie motorsportem?
Mieszkam na Mazurach, co oznacza, że wychowywałam się w świecie rajdów. Od dziecka godzinami stałam w lasach i na polach i niezależnie od tego, czy padał deszcz, czy wiał wiatr, oglądałam rajdy. Po latach sama otrzymałam możliwość pojeżdżenia szybszymi autami po torach, co wzmocniło moją determinację, by coś ruszyć w motorsporcie. Poznałam wiele osób z tego środowiska i zbliżyłam się do niego.
Masz w sobie dużo determinacji. Co ukształtowało Twój charakter?
W życiu spotkało mnie wiele dobrego, ale i przeszłam wiele trudnych chwil. Jedną z nich była śmierć mojego ojca, gdy byłam nastolatką. Musiałam szybko dorosnąć i dojrzeć. Nie miałam czasu na zajmowanie się głupotami, bo musiałam zacząć zarabiać i poważnie potraktować moją edukację. Skończyłam kilka kierunków studiów a jednocześnie rozwijałam karierę modelki.
To właśnie modeling mnie ukształtował. Wiele osób ma to za głupie i próżne zajęcie, a nie wie jak ciężka jest to w rzeczywistości praca. Byłam jeszcze praktycznie dzieckiem, gdy byłam wysyłana w dalekie części świata, przeżywałam ciężkie chwile z dala od domu i mamy. Gdy wracałam do siebie, też nie miałam wcale łatwo. Te doświadczenia mnie nauczyły dużo nie tylko o sobie, ale i o innych ludziach.
I czego się nauczyłaś?
Że jeśli ktoś się wyróżnia, to zbiera za to baty, ale tylko dlatego, że widzi cel w swoim działaniu, którego nie widzą inni. Tak było z modelingiem i tak było teraz z moim pomysłem w motorsporcie. Jak widać nie można poddawać się opinii małych osób, tylko robić swoje i czerpać z tego satysfakcję.
Czym się teraz zajmujesz?
Zdobyłam wykształcenie w kierunku coachingu i prowadzę szkolenia z tego zakresu. Rozwijam również swoją markę odzieżową, która jest ściśle związana z motoryzacją. Obecnie zdecydowanie największym zainteresowaniem cieszy się jednak moja inicjatywa związana z wyścigami i sama również się nią mocno ekscytuję, więc myślami jestem już przy drugiej edycji tego projektu.