Moje 760 km Nordschleife – część 1: tor
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przez ponad 13 lat pracy jako dziennikarz motoryzacyjny odwiedziłem wiele torów: niezbyt wymagających i tych trudniejszych, jako widz i jako kierowca. W mojej kolekcji do tej pory nie było jednak tego najważniejszego. I najbardziej przerażającego. Przyszedł czas to zmienić i zmierzyć się z legendarnym Nürburgringiem.
"Nie straćcie szacunku do toru. Nawet na moment. Wtedy dzieją się złe rzeczy, a tego nie chcemy". Nie do końca takich słów otuchy przed wyjazdem na legendarną pętlę oczekiwałem od instruktora. Timo Kluck to weteran Zielonego Piekła. Jeździ tu od lat, a okrążenia dawno już przestał liczyć. Jest kierowcą rozwojowym opon w Porsche – od lat dobiera ogumienie do nowych modeli. Prowadził na Nordschleife między innymi Porsche Carrerę GT, która potrafi kąsać równie zajadle, co tor, na którym stoimy.
Jesteśmy na najdłuższej prostej Zielonego Piekła, rozciągającej się od Döttinger Höhe do Antoniusbuche. Chociaż jest poranek, słońce już zdążyło podgrzać asfalt. Prognozy są z jednej strony idealne – bez deszczu, przed nami dwa dni słońca. Z drugiej, zwiastują piekielny upał, który będzie bezlitosny dla kierowców i opon.
Zapoznaj się z pełną treścią przy użyciu darmowego konta
Zaloguj się teraz z 1login, aby uzyskać pełen dostęp do naszych artykułów, ekskluzywnych treści i spersonalizowanych rekomendacji.