Test: Mitsubishi Space Star - pierwsze skrzypce gra tu cena
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeśli szukasz taniego, nowego samochodu, z pewnością trafisz na Mitsubishi Space Stara. Mały japończyk nie wyróżnia się wyglądem czy przesadnie przestronnym wnętrzem. Jego bazowa wersja ma jednak cenę, obok której trudno przejść obojętnie.
Mitsubishi Space Star - test
Zazwyczaj cenę zostawiamy na koniec testów, ale w przypadku Space Stara trzeba od niej zacząć. Dlaczego? Ponieważ to może być jego największa zaleta. Choć cennik otwiera kwota 43 990 zł, to bez problemu można znaleźć oferty dealerów na nowe auta za mniej niż 40 tys. zł. Taki samochód będzie miał litrowy silnik o mocy 71 KM i bazową wersję wyposażenia, która oferuje absolutne minimum jak na dzisiejsze standardy: 6 poduszek powietrznych, klimatyzację i radio. Importer wspomina też o 5-letniej gwarancji, co w tym przypadku jest nieopisaną zaletą. Pozostaje pytanie: czy warto?
Jak coś jest dla wszystkich, to jest dla...
Mitsubishi Space Star to auto globalne i można je kupić prawdopodobnie na każdym rynku, choć na niektórych (np. w USA i Kanadzie) nazywa się Mirage. Poza Europą występuje też w wersji sedan, która u niektórych znana jest jako Attrage (Azja) lub... Dodge Attitude (Meksyk). Do tego samochód jest produkowany w Tajlandii i na Filipinach.
Tak szeroki wachlarz klientów oznaczał, że Mitsubishi musiało stworzyć wóz dla wszystkich. W efekcie wyszedł tak nudny i pospolity hatchback, że testowany egzemplarz musiał zostać oklejony dziwaczną folią, by nikt tego auta nie zgubił. Choć lifting z 2016 roku wyostrzył linie, to ciągle trudno tu wskazać na jakikolwiek element stylistyczny zapadający w pamięć. Jedyne, czym wyróżnia się na tle europejskich konkurentów, to dziwacznie małe koła. Przypomina to trochę nieoferowanego już Forda Ka+, który przyjechał do nas z rynku indyjskiego lub psa corgi.
Nijaki jest też kokpit. Trójramienna kierownica, proste zegary i podniesiona konsola centralna wygląda tak zwyczajnie, jak to tylko możliwe, ale nie jest to wada. Dzięki temu łatwo się odnaleźć we wnętrzu i nie trzeba poświęcać czasu na naukę obsługi podstawowych rzeczy w Space Starze. Lifting przyniósł poprawę materiałów, ale ciągle nie są one na wysokim poziomie. Dominują twarde plastiki, które nie są przyjemne w dotyku. Z drugiej strony – mówimy tu o jednym z najbardziej budżetowych samochodów na rynku, więc nie jest to tak kluczowe. Cieszy natomiast wygodna półeczka przed pasażerem.
Dużą zaletą Space Stara ma być jego przestronność. Wskazują na to broszury reklamowe i dane techniczne: blisko 2,5 metra rozstawu osi w tak małym aucie to wartość, która zasługuje na uznanie. Realia to potwierdzają, ale połowicznie. Z przodu jest naprawdę wygodnie, a z tyłu miejsca na nogi nie będzie brakować nawet osobom, które mają trochę ponad 1,8 m wzrostu. Gorzej będzie z przestrzenią nad głową – tej mogłoby być więcej. Z kolei bagażnik należy do grona tych mniejszych. Ma 235 l i większość konkurentów oferuje większą pojemność. Od wersji Invite dostępna jest podwójna podłoga z przegródkami na mniejsze szpargały.
Bogate wyposażenie, ale nie w "podstawie"
Na pokładzie było też bardziej zaawansowane radio, choć nie wiem, czy to zaleta. Oferuje możliwość podłączenia telefonu przez Bluetooth, ale przez tydzień nie udało mi się tego zrobić. Proces parowania obsługiwany jest głosowo przez system, który prawdopodobnie został stworzony w poprzedniej dekadzie i nie rozumiał nic z tego, co mówiłem. Na domiar złego testowy samochód miał wyczerpany limit podpiętych urządzeń i pomimo wielu prób nie byłem w stanie usunąć żadnego sprzętu z listy. Liczyłem, że podłączając smartfona przez USB, uda mi się przynajmniej słuchać mojej muzyki, ale to też nie zadziałało. Sprzęt rozpoznawał interfejs, ale nie było w stanie nic odtworzyć. Pozostało mi słuchanie stacji radiowych, z czym akurat nie było problemów.
Mistrz zawracania i na tym koniec
Pod maską testowanego auta pracował mocniejszy z dostępnych motorów: wolnossący, trzycylindrowy 1.2 o mocy 80 KM i skromnych 106 Nm momentu obrotowego. Wartości nie rzucają na kolana, ale do miasta to w zupełności wystarcza. Warto tu zaznaczyć, że Space Star jest autem wyjątkowo lekkim - waży zaledwie 845 kg. Przekłada się to też na niskie zużycie paliwa. W mieście nie powinno przekraczać 6 l/100 km. Wyjeżdżając na drogę krajową można uzyskać nawet "czwórkę" z przodu.
Niskie zapotrzebowanie na paliwo tego silnika to dobra wiadomość dla wszystkich, którzy celują w mitsubishi za mniej niż 40 tys. zł. Praktycznie każdy dostępny egzemplarz w tym budżecie napędzany jest bowiem mniejszym i słabszym motorem. O ile martwiłbym się o dynamikę 71-konnej jednostki, to o spalanie ani trochę. Producent deklaruje, że powinno być minimalnie niższe niż w przypadku testowanego 1.2 i potwierdzają to dane użytkowników AutoCentrum.pl.
Niezależnie od tego, co jest pod maską, Space Star będzie miał takie same, dość komfortowe zawieszenie, które zapewnia stabilność nawet przy wyższych prędkościach. Nie ma co się jednak cieszyć – przeciętne wygłuszenie kabiny i niezbyt wygodne fotele skutecznie zniechęcają do dalszych podróży małym mitsubishi. To auto na wskroś do miasta i tam właśnie odkrywa swoje dwie duże zalety.
Pierwszą z nich jest zwrotność. Space Star ma promień skrętu wynoszący 4,6 m, dzięki czemu manewrowanie tym autem to bajka. Bez problemu można wcisnąć się w najciaśniejsze miejsca parkingowe i na raz zawrócić tam, gdzie inni muszą trochę więcej kombinować. Drugą jest bardzo mocno wspomagany system kierowniczy. Co prawda przeszkadza to przy dynamicznej jeździe (choć tego i tak w tym aucie raczej nie będziecie uprawiać), ale dla tych, którzy nie chcą się męczyć, załatwiając sprawy na mieście, będzie jak zbawienie.
Czy warto go kupić?
To zależy, o której wersji mówimy. Katalogowa cena testowanego egzemplarza znacznie przekracza 50 tys. zł i sprawia, że Space Star zwyczajnie się nie opłaca. Mając takie pieniądze, można dostać już pełnoprawne samochody segmentu B, jak np. Hyundaia i20, Opla Corsę czy Forda Fiestę. Są przestronniejsze, lepiej wykonane i jeździ się nimi przyjemniej.
Jak jednak wspominałem, Mitsubishi Space Star w bazowej odmianie jest dostępny już za mniej niż 40 tys. zł. W takim budżecie można rozważać też Kię Picanto, Fiata 500 czy Pandę, Toyotę Aygo oraz Citroëna C1, a także Dacię Logan i Sandero. Przyznam, że sam z tego zestawienia w pierwszej kolejności brałbym pod uwagę koreańską propozycję. Ma ciut lepsze wyposażenie, jeszcze dłuższą gwarancję, a do tego po prostu lepiej wygląda. Reszta modeli oznacza więcej kompromisów.
Trudno wskazać, czym na tle tych konkurentów wyróżnia się Space Star. On po prostu między nimi jest. Jednocześnie trudno też wskazać na wadę, która jednoznacznie skreślałaby go z listy modeli do rozważenia. A to oznacza, że wszystko zależy od oferty przedstawionej przez dealera. Jeżeli litrowy silnik zapewni wystarczającą dynamikę, a cena będzie atrakcyjna, wybranie mitsubishi nie będzie błędem.
- ergonomiczny kokpit
- oszczędna jednostka napędowa
- niska cena bazowej wersji
- jakość materiałów we wnętrzu mogłaby być lepsza
- przestarzałe rozwiązania
- mniej przestronny od konkurentów
Pojemność silnika | 1193 cm³ | |
---|---|---|
Rodzaj paliwa | Benzyna | |
Moc maksymalna: | 80 KM (59 kW) przy 6000 obr/min | |
Moment maksymalny: | 106 Nm przy 4000 obr/min | |
Pojemność bagażnika: | 235 l | |
Osiągi: | ||
Katalogowo: | Pomiar własny: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 11,7 s | |
Prędkość maksymalna: | 180 km/h | |
Zużycie paliwa (mieszane): | 4,3 l/100 km | 5,0 l/100 km |