Mercedes GLB to chyba pierwszy kompaktowy SUV, który naprawdę mi się podoba
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Najfajniejszy kompaktowy SUV pojawi się w salonach Mercedesa. Nowy GLB nie tylko świetnie wygląda, ale i ma trafić do młodych rodzin, które nie chcą tracić dynamiki i przyjemności z jazdy. W ofercie pojawi się bowiem wersja AMG GLB 35, widoczna na zdjęciach.
Mercedes GLB i GLB AMG 35 - test, opinia, pierwsza jazda
Wygląda muskularnie, ale i narysowany jest z finezją. Podczas spotkania z zespołem osób tworzących zupełnie nowe GLB, projektant opowiadał o samochodzie z taką pasją, że otrzymał od grupy dziennikarzy gromkie brawa. Widać doskonale, że cały proces był dla niego świetną zabawą. Optycznie masa jest przesunięta do tyłu dzięki załamaniu przy trzecim rzędzie foteli. Plastikowe dokładki ciągną się przez całą długość auta, a maska ma dodające dynamizmu przetłoczenie. GLB niczego nie udaje i od razu widać, że to pojazd rodzinny.
Z niecierpliwością czekałem na ten model. Jego podstawą jest płyta podłogowa Mercedesów klasy A i B, rozstaw osi jest jednak przedłużony o 10 cm.
Wystarczy zająć miejsce za kółkiem i już tutaj pojawia się pierwsze zaskoczenie – siedzi się wysoko, a pozycja bardziej przypomina tą z samochodu dostawczego niż ciasnego CLA. To pierwszy plus. Drugim jest świetna widoczność we wszystkie strony.
Mercedes z dumą opowiada o GLB jako o siedmioosobowym samochodzie. Do informacji o trzecim rzędzie podszedłem z wyjątkową rezerwą i nie myliłem się. To po prostu oparcia wyjmowane z podłogi bagażnika, przez co są niewygodne na trasach, które mają więcej niż 10 metrów. W teorii są zaprojektowane dla osób, które mają maksymalnie 1,68 m wzrostu. Producent umieścił w trzecim rzędzie również poduszki powietrzne boczne oraz 2 porty USB do ładowania urządzeń. Na szczęście z tych foteli można zrezygnować.
Wówczas otrzymamy bagażnik mający 560 litrów z bardzo niskim progiem załadunku. Kanapa w drugim rzędzie jest przesuwana o 14 cm, ma regulowane oparcie, które podzielono w proporcjach 40/20/40. Miejsca, w przeciwieństwie do trzeciego rzędu, nie brakuje.
W GLB Mercedes zainstalował ostatnie wcielenie projektu wnętrza MBUX, co oznacza obecność dwóch ekranów (z auta na auto o coraz lepszej jakości), uwolnienie przestrzeni na tunelu środkowym przez przeniesienie wyboru trybu jazdy na wajchę przy kierownicy oraz obecność cyfrowego asystenta. Mercedes GLB ma jeszcze opcję rozszerzonej rzeczywistości – oznacza to, że przy uruchomionej nawigacji, przy dojeździe do skrzyżowania, na ekranie pokazany jest widok sprzed auta z dodatkową, cyfrową strzałką wskazującą gdzie mamy się udać. O dziwo, jak na nową technologię, działa to całkiem dobrze.
Jeśli tylko sobie tego zażyczymy, nie zabraknie tutaj pstrokatości. Przy odpowiedniej konfiguracji oświetlenia wnętrza, kabina będzie przypominała dyskotekę w Miami z lat 80. Najważniejsze, że wykonanie jest bardzo dobre, materiały miękkie, a błyszczący plastik poprawnie imituje włókno węglowe.
Bazowym silnikiem benzynowym w Mercedesie GLB jest jednostka 1,3 kryjąca się pod oznaczeniem 200, która ma 163 konie mechaniczne (nie, ja też tego nie rozumiem). Łączona jest wyłącznie z siedmiobiegową przekładnią automatyczną. Alternatywą jest dwulitrowy silnik o mocy 224 koni mechanicznych z ośmiobiegową przekładnią i napędem na cztery koła 4Matic. Jeśli jesteś zainteresowany tym jak taki układ napędowy się sprawdza, przeczytaj mój test Mercedesa Klasy B.
Nie zabraknie również jednostek wysokoprężnych. Właściwie to jednostki – dwulitrowy motor oferowany jest w trzech wariantach mocy – 116, 150 i 190 koni mechanicznych. W tym ostatnim przypadku musimy zdecydować się na napęd na cztery koła 4Matic, który mocno faworyzuje przednią oś podczas codziennej jazdy.
No dobrze, ale jeśli potrzebujecie czegoś mocniejszego? Z rozwiązaniem przychodzi ekipa z Affalterbach, która proponuje GLB 35 z mocą 306 koni mechanicznych. Dzięki takiej mocy auto przyspiesza do setki w 5,2 sekundy. Trzeba jednak pamiętać, że a) to jest dalej samochód rodzinny, b) 35 to pierwszy (i w tym wypadku raczej ostatni) schodek w nomenklaturze AMG.
Tak naprawdę w zupełności wystarczy wam auto z 150-konną jednostką diesla, która odznacza się niezłym spalaniem i racjonalną dynamiką (9 sekund do stu kilometrów na godzinę). Przyjemne, leniwe prowadzenie i miękkie zawieszenie idealnie pasują do charakterystyki tego auta. Z kolei klienci decydujący się na wersję AMG zwrócą uwagę w zakrętach na dobrą pracę zawieszenia wielowahaczowego z tyłu. Każdy z GLB zaskoczył mnie dość charakterystyczną pracą układu kierowniczego, który ma na początku bardzo duży luz, a po mocniejszym dokręceniu koła reagują szybko, żeby nie powiedzieć nerwowo.
Można się do tego przyzwyczaić. W zakręcie czuć, jak auto jest dociskane do środka łuku. Rozczarowaniem był dla mnie dźwięk benzynowego silnika w wydaniu AMG – tyka tak jak diesel, zupełnie nie brzmi, a umieszczony w wydechu filtr GPF wymaga naprawdę mocnego rozgrzania by przy redukcji pojawiły się jakieś strzały.
Moje pierwsze prognozy, jeszcze zanim miałem okazję przejechać się autem, wskazywały na dwa scenariusze: albo GLB nie będzie się sprzedawał w ogóle, albo będzie rozchwytywany. Zainteresowanie klientów wskazuje jednak na tę drugą opcję. Pierwsze egzemplarze GLB zjadą do dilerów już na początku roku. Ceny zaczynają się od 157 200 zł za bazowego diesla.