Lego Technic Porsche 911 RSR: kilkanaście godzin czystej frajdy
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pędzę po prostej. Tłoki centralnie umieszczonego boksera uderzają jeden za drugim. Słychać cichą pracę dyferencjału. Zakręt. Nadwozie Porsche 911 RSR ugina się lekko na łuku na wielowahaczowym zawieszeniu. Moje palce nie nadążają na kierownicy. Wyhamowuję przed kanapą i o nogę stołu strącam pionowy statecznik ze spojlera. Czuję się, jakbym znowu miał 13 lat.
W każdym z nas jest dziecko. Ostatnio coraz częściej mam wrażenie, że im więcej dam mu dojść do głosu, tym lepiej się bawię i tym lepiej wypoczywam. Kiedyś potrafiłem spędzać całe dnie z kartonem klocków i, jak w pętli, budować i rozbierać, żeby ponownie budować. Teraz całe dnie spędzam w programie pocztowym.
Czasy się zmieniły. Nie zmieniły się jednak dwie rzeczy: kocham samochody i nie zapomniałem, jak bardzo zawsze uwielbiałem Lego. To pierwsze – to moja praca. To drugie – przyszedł czas odświeżyć sobie pamięć. W moje ręce trafiło ogromne pudło z modelem Porsche 911 RSR (42096).
Porsche 911 RSR
911 RSR to torowa broń do walki o najwyższe podia w klasie GT. Najważniejszy cel: 24h Le Mans, klasa LM-GTEPro. Chociaż bazą jest tu drogowe 911, to różnic jest całe mnóstwo. Torowa maszyna ma między innymi silnik umieszczony centralnie, nie z tyłu. 4-litrowy bokser generuje 510 KM.
Zobacz także
Samochód zaprezentowany w 2017 roku po najważniejsze trofeum sięgnął rok później, zajmując pierwsze miejsce w kategorii LM-GTEPro w Le Mans, z załogą: Christensen, Estre i Venthoor za sterami. Był to podwójny sukces, bo drugie miejsce również należało do Porsche GT Team. W 2019 roku 911 dojechały na 2. i 3. miejscu, ustępując pierwszeństwa zespołowi AF Corse i ich Ferrari 488 GTE Evo.
911 niezmiennie pozostaje jednak najbardziej niedoścignionym pod względem liczby sukcesów wyścigowych modelem w historii. Te samochody startują na całym globie w wyścigach i rajdach, najróżniejszych seriach, na poziomach amatorskich, krajowych i międzynarodowych. To jest po prostu domena tego samochodu. 911 ma sport we krwi.
A ja mam 911 w garażu.
Co za zbieg okoliczności…
Tak się złożyło, że pudło z modelem 911 RSR przywiozłem do domu prawdziwym porsche: najnowszą odmianą 911 o oznaczeniu 992. Test pełnowymiarowego auta zbiegł się w czasie z nadejściem przesyłki z klockami, na którą czekałem równie bardzo, co na mój tydzień z kluczykami do 992 w kieszeni.
Powiedzmy, że trochę pomogłem temu "przypadkowi".
Nie wińcie mnie za to. Uwielbiam 911. Możecie pisać, że powinienem być obiektywny i podchodzić do tego bez emocji, ale moim zdaniem: jeśli nie jesteś prawdziwym fanem jakiegoś modelu lub marki, to znaczy, że samochody cię nie ekscytują i nie nadajesz się do tej roboty.
Dzięki temu "zbiegowi okoliczności" jeszcze bardziej przeżyłem ten tydzień z Porsche. Sami rozumiecie: wracam do domu, w garażu zostawiam 911, wchodzę do mieszkania, odkładam kluczyki i po kolacji zabieram się za składanie innego 911.
Porsche w pudełku
Tu muszę zaznaczyć, że wszystko jest wymiksowane w nienumerowanych torebkach. Z jednej strony to niedobrze, bo to spore utrudnienie przy tak dużym modelu. Z drugiej strony – to dobrze, bo to spore utrudnienie przy tak dużym modelu. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale moim zdaniem każdy spojrzy na to z innej perspektywy. Dla mnie to oznaczało po prostu więcej zabawy przy składaniu i szukaniu elementów, wymagało sporo cierpliwości przy wstępnym segregowaniu klocków w sortowniku, który sobie ustawiłem z różnych pojemników znalezionych w domu.
O ile brak numeracji dla mnie nie jest wadą i rozumiem, że to model znacznie tańszy od potężnego Bugatti Chirona, więc sama otoczka kolekcjonerska nie będzie taka sama, tak boli mnie brak pewnego detalu w pozornie mniej istotnym elemencie zestawu – bo nie w samym modelu, a w instrukcji.
Model 10265, czyli Ford Mustang, który jest na podobnej półce cenowej co 911 RSR, ma w instrukcji historię samochodu okraszoną wieloma zdjęciami. Już przy otwarciu książeczki, zaczyna się całe przeżycie związane z obcowaniem z modelem, jeszcze zanim zacznie się go składać. W przypadku 911 RSR po prostu wysypujemy górę klocków, otwieramy instrukcję i jedziemy ze składaniem. Jest w środku co prawda kilka ilustracji prawdziwego bolidu, ale brakuje mi tych paru stron wprowadzenia o tym, co za chwilę odtworzysz z klocków.
Budowa
Poza tym detalem Lego Technic Porsche 911 RSR dało mi mnóstwo frajdy. Nie składałem zestawu na wyścigi, raczej się przy tym relaksowałem i starałem nacieszyć każdym etapem i dało mi to w sumie 12 godzin zabawy.
Wszystko zaczyna się od złożenia dyferencjału, który obudowuje się wstępnie tylnym zawieszeniem. Trzeba odrobiny cierpliwości i uwagi, żeby prosty mechanizm zębaty złożyć prawidłowo, ale na koniec całość zamyka się w bardzo sztywnej klatce.
W drugiej kolejności pojawia się przednie zawieszenie i pierwsza część układu kierowniczego. Łączona jest z tyłem "kręgosłupem", który z kolei potem będzie stanowił część płaskiej, jak na auto wyścigowe przystało, podłogi.
Po lekkim obudowaniu dotychczasowych etapów kolejnymi elementami, które usztywniają konstrukcję, przychodzi czas na silnik: sześć tłoków, głowice, wał korbowy i korbowody. Ponieważ 911 RSR jest modelem nieco mniejszym niż starszy GT3 RS, nie ma tu miejsca na skrzynię biegów. Gotowy silnik jest łączony przez wałek wyjściowy i prostą przekładnię zębatą z dyferencjałem.
Składanie silnika nie jest skomplikowaną operacją, ale daje dużo satysfakcji – to gładko pracujący podzespół, przy zabawie którym można zatrzymać się na chwilę jeszcze przed umieszczeniem go w modelu.
Chwilę (w istocie trwa to jednak sporo czasu) później mamy już zmontowane mechaniczne, ruchome elementy: boksera, zawieszenie z przodu i z tyłu i kompletny układ kierowniczy. Teraz czas na konstrukcję i karoserię.
Zabawa zaczyna się od boków auta: nadkoli oraz drzwi. Porsche 911 jest moim zdaniem trudnym modelem ze względu na dosyć złożony przebieg płaszczyzn nadwozia. Niełatwo je dobrze oddać za pomocą klocków, nawet dysponując okrągłymi panelami o wymyślnych kształtach. Do tego dochodzą wloty powietrza.
Lego wybrnęło z tego dobrze i finezyjne przejście od drzwi do szerokich bioder 911 RSR zostało rozwiązane dosyć zgrabnie.
Jeszcze lepiej poszło z frontem. Okrągły przód i spliter zostały dobrze oddane. Sprytnym zabiegiem jest też użycie przezroczystych pokryw kabin (bo tym, zdaje się, pierwotnie były te elementy), jako kloszy reflektorów.
Piękną robotę projektanci Lego zrobili też z długim, wyczynowym dyfuzorem. Zwieńcza go składany osobno pas tylny z reflektorami i wydechem.
Dalej pozostaje już tylko maska i górna część kabiny oraz spojler. Tutaj znowu moim zdaniem projekt się broni pod względem wierności kształtów. Maska ma ładnie określone krawędzie, a linia dachu dość zgrabnie poprowadzona jest od słupka A do kaczego kupra zwieńczonego dużym skrzydłem.
Po złożeniu
Bryła gotowego modelu ma dobre proporcje. Jedynie rozstaw osi mógłby być trochę większy na rzecz krótszego zwisu przedniego. Lego Technic Porsche 911 RSR mogłoby też być nieco niżej zawieszone. W samochodzie wyścigowym spliter niemal szoruje po ziemi, a dyfuzor wcale nie wisi nad asfaltem wiele wyżej.
Rozumiem jednak, że wszystko ma swoje ograniczenia. Model, mimo wymienionych wyżej niedoskonałości, prezentuje się bardzo dobrze. Barwy dobrze się ze sobą zgrywają między panelami, szczególnie jeśli przyłożycie więcej uwagi nakładaniu naklejek.
Detale kluczowe dla 911 RSR, które identyfikują ją jako ten, a nie inny model, zostały przez Lego bardzo dobrze zaznaczone. Podoba mi się też sprytne użycie szpady jako anteny na dachu.
Dla mnie to przede wszystkim świetna ozdoba – element kolekcji, który będzie cieszył oko każdego miłośnika 911. Jeśli jednak chcecie nacieszyć się tym samochodem po prostu się nim bawiąc, ruchome elementy obejmują: drzwi, kierownicę z przeniesieniem jej działań na przednią oś, zawieszenie o dość dużym skoku oraz oczywiście zespół napędowy, którego działanie można podglądać przez otwierana tylną pokrywę.
W oficjalnym sklepie Lego Porsche 911 RSR kosztuje około 700 zł. Za te pieniądze dostajemy 12 godzin czystej frajdy ze składania i na końcu – świetny, półmetrowy model do wyeksponowania w pokoju lub biurze.