Kodiaq, Karoq i Kamiq różnią się mimo podobnych nazw. Sprawdziłem to w Szwajcarii
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Škoda wystartowała w segmencie SUV-ów dopiero w 2016 roku. To dość późno jak na popularną, europejską markę. Gdy zaprezentowano pierwszą i zarazem największą propozycję, jaką jest model Kodiaq, większość konkurentów była już mocno umocowana na rynku. Czesi wzięli się więc ostro do pracy, by szybko nadrobić zaległości. Dziś w ich ofercie znajdziemy aż trzy propozycje z tego segmentu o bardzo podobnych nazwach, lecz zupełnie innym charakterze i przeznaczeniu. Przekonałem się o tym na malowniczch drogach Szwajcarii.
Dlaczego akurat tam? Po części dlatego, że górzyste tereny i zróżnicowana pogoda pozwalają uwypuklić wszechstronny charakter takich konstrukcji. Głównym, choć nieoczywistym powodem naszej obecności w Szwajcarii jest jednak popularność tej marki na tamtejszym rynku. Niewiele osób nad Wisłą zdaje sobie sprawę, że zamożni obywatele z kraju banków, złota i serów na co dzień najczęściej jeżdżą Škodą Octavią, a z każdym miesiącem coraz chętniej decydują się także na czeskie SUV-y – Karoq i Kodiaq zajmują miejsca w czołówce ogólnych wyników sprzedaży.
Niedawno do oferty dołączył także najmniejszy Kamiq – miejski crossover, który równie dobrze co na ciasnych uliczkach, radzi sobie poza asfaltem i w długiej trasie. I choć jest to samochód zupełnie inny od swoich większych braci, chociażby z uwagi na brak możliwości kupienia go z napędem na cztery koła, powinien dorównać im w kwestii popularności. W szczególności w Polsce
Kamiq – zaskakuje przestrzenią i dojrzałym charakterem
Najmniejsza propozycja w gamie uterenowionych Skód wcale nie jest mała – przynajmniej w środku. Wykorzystana tu płyta podłogowa MQB A0 znana m.in. z modelu Scala zapewnia rozstaw osi wynoszący 2651 mm, co zdecydowanie czuć we wnętrzu, a szczególnie w jego tylnej części. Na kanapie nie brakuje miejsca na nogi ani nad głową, a bagażnik jest w stanie pomieścić 400 litrów ładunku. Dzięki temu, mimo miejskiego charakteru, czterem dorosłym osobom powinno być zaskakująco wygodnie.
Także w trasie, którą Kamiqiem pokonuje się bez większych wyrzeczeń. Pod warunkiem, że nie zdecydujemy się na bazowy, 95-konny, trzycylindrowy silnik 1,0 TSI. Lepiej wybrać tę samą jednostkę, lecz w wyższym 115-konnym wariancie. Nie dość, że zapewnia on wystarczającą dynamikę, to w przeciwieństwie do słabszej odmiany oferuje 6-biegową przekładnię. Właśnie tę odmianę miałem okazję sprawdzić na krętych, alpejskich drogach oraz autostradzie prowadzącej do Zurychu.
W pierwszej części podróży Kamiq okazał się zwinnym i całkiem żwawym samochodem, który potrafi dać nawet nieco radości na ostro pokonywanych zakrętach. Układ kierowniczy jest bardziej bezpośredni niż w większych SUV-ach Škody, lecz pracuje bardzo lekko, czym zdradza swoje miejskie przeznaczenie. Zawieszenie jest sprężyste, a nadwozie nie wychyla się przesadnie w zakrętach – taka konfiguracja powinna przypaść do gustu większości kierowców.
Mały crossover sprawdza się też na autostradzie. Przy obowiązującym w Szwajcarii limicie do 120 km/h w kabinie jest ciszej niż w wielu większych konkurentach. Trudno oprzeć się wrażeniu, że, trzycylindrowy silnik został tu lepiej wygłuszony niż w miejskich modelach segmentu B oferowanych przez koncern Volkswagena takich jak Ibiza, czy Polo, a szumy opływające nadwozie są praktycznie niesłyszalne.
Jedyne zastrzeżenia można mieć do stabilności jazdy na wprost. Trudno jednak stwierdzić, czy wynikało to z opon zimowych zamontowanych na naszym egzemplarzu, czy może podatności na boczny wiatr połączonej z niską masą nadwozia – Kamiq waży tylko 1156 kg. Z drugiej strony przekłada się to na przyzwoite spalanie – podczas jazd testowych oscylowało ono w granicach 6,4 litra na 100 km.
To wszechstronny samochód, który powinien być odpowiedzią na zróżnicowane wymagania klientów. Zwinny w mieście, wystarczająco przestronny i komfortowy na trasie. Przy cenie startującej od 67 150 zł jest to ciekawa alternatywa dla modelu Scala, która przy stale rosnącej popularności crossoverów może odnieść spory sukces w mniej zamożnej Polsce. Szwajcarom zostawmy nieco większe propozycje, jak Karoq i Kodiaq.
Karoq – złoty środek na co dzień
Karoq, który zadebiutował w 2017 roku, w przeciwieństwie do Kamiqa zdążył już na dobre zadomowić się na europejskim rynku motoryzacyjnym. To typowy przedstawiciel SUV-ów segmentu C, techniczny brat Seata Ateca oraz Volkswagena Tiguana. Podczas jazd testowych miałem do dyspozycji optymalną konfigurację z 2-litrowym turbodieslem o mocy 150 KM, automatyczną przekładnią DSG i napędem na cztery koła.
Taki zestaw zapewnia dobrą dynamikę i pewność prowadzenia w każdych warunkach, co udało mi się sprawdzić na słynnej szwajcarskiej przełęczy Furkapass. Szalenie kręte drogi o zróżnicowanej przyczepności, szybko zmieniająca się temperatura oraz gdzieniegdzie mokra nawierzchnia nie robiły na podwoziu Karoqa większego wrażenia. Mimo podwyższonego prześwitu czeski SUV prowadzi się stabilnie i przewidywalnie, choć brakuje mu zwinności Kamiqa. Na ciasnych nawrotach daje o sobie znać natomiast długie przełożenie układu kierowniczego, tak charakterystyczne dla wielu aut koncernu Volkswagena.
150-konny diesel tworzy udany duet z przekładnią DSG. Zapewnia optymalne osiągi i nawet podczas ostrzejszej jazdy w górskich warunkach spala 7,5 litra oleju napędowego na 100 km. Co ciekawe, Karoq szczególnie na autostradzie jest głośniejszy niż Kamiq i nie wynika to wyłącznie z obecności silnika wysokoprężnego pod maską, ale i bardziej słyszalnych szumów powietrza opływającego nadwozie oraz odgłosów toczenia opon.
Kompaktowy SUV Skody jest samochodem poprawnym pod każdym względem. Trudno znaleźć jakikolwiek element, którym mocno wyróżniałby się na tle konkurencji. Może to właśnie stonowany charakter stanowi o popularności tego modelu w Szwajcarii, gdzie Karoq jest czwartym najchętniej kupowanym autem.
Kodiaq – przestrzeń, praktyczność i komfort
Tuż za Karoqiem w szwajcarskich tabelach sprzedaży plasuje się Kodiaq – pierwszy i zarazem najbardziej znany SUV Škody. Model, od którego wszystko się zaczęło. Najprzestronniejszy, najwygodniejszy i moim zdaniem najmniej atrakcyjny stylistycznie w całej ofercie czeskiej marki. Dotyczy to nie tylko nadwozia, które ani trochę nie próbuje ukryć sporych rozmiarów i rodzinnego przeznaczenia, jak również wnętrza – te w Karoqu, a w szczególności w Kamiqu - choć z racji przynależności do niższej klasy wykonane ciut gorzej - wizualnie prezentują się nowocześniej. Głównie dlatego, że brakuje w nich połaci plastiku przed fotelem pasażera, które w zależności od wersji udają drewno lub aluminium.
Największą zaletą modelu jest możliwość skorzystania z trzeciego rzędu siedzeń, co przekłada się na potężny, 720-litrowy bagażnik, gdy ich nie używamy. Wnętrze Kodiaqa jest po prostu potężne, a siedząc wysoko na którymkolwiek z foteli, nie mamy wątpliwości, że to typowy SUV. Idealny kompan dalekich podróży z zawieszeniem pracującym bardziej komfortowo niż w Volkswagenie Tiguanie Allspace, na którym Kodiaq bazuje.
Niestety każdy kij ma dwa końce. Wymiary nadwozia czuć podczas miejskich manewrów, a silnik musi mocniej napracować się z większą masą. Pod maską testowego egzemplarza drzemał ten sam dwulitrowy diesel co w Karoqu, także z napędem na cztery koła, lecz manualną przekładnią, która na szczęście pracuje precyzyjnie, bo do drążka trzeba sięgać dość często. Nie jest to zbyt dynamiczny i elastyczny zestaw. Auto szczególnie przy niższych prędkościach sprawia wrażenie dość ociężałego. Na trasie natomiast cieszy dobrym wyciszeniem wnętrza i stabilnością prowadzenia przy dużych prędkościach.
Każda ze Skód jakimi miałem okazję jeździć po drogach Szwajcarii jest zupełnie innym samochodem. Owszem, wyglądają podobnie, a jeszcze podobniej się nazywają, ale po kilku dniach za kierownicą, nie sposób je pomylić. I choć każda z propozycji ma wiele zalet, a Kodiaq i Karoq cieszą się dużym wzięciem w Europie, nie zdziwię się, jeśli to najnowszy Kamiq okaże się największym hitem w – jak dotąd – trzyletniej historii czeskich SUV-ów.
To najmniejsza, a jednocześnie najbardziej wszechstronna propozycja - w dodatku w całkiem atrakcyjnej cenie. I choć osobiście nadal nie widzę powodu, dla którego miałbym wybrać ten model zamiast typowej Scali, jestem pewien, że moda na crossovery zrobi swoje i na europejskich drogach niebawem zaroi się od Kamiqów.