Kia XCeed: uterenowiony hatchback, w którym wygląd nie jest jedyną zaletą
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Podobno crossovery kupuje się głównie dla wyglądu. Ewidentnie ktoś w Kii nie przeczytał tej informacji, bo XCeed nie tylko jest bardziej stylowy od hatchbacka, ale też od niego praktyczniejszy i jeździ lepiej. Jeśli dodamy do tego atrakcyjny cennik, dostajemy przepis na hit.
Kia XCeed - pierwsza jazda
Kompaktowa Kia Ceed raczej nie kojarzy się z szaleństwem. Tak naprawdę jedyna ekstrawagancja tego modelu (czyli absurdalny sposób zapisywania nazwy) zniknęła wraz z premierą trzeciej generacji auta. Przy czym to nie jest nic złego. W tej klasie poszukujemy rozsądku i pragmatyzmu, więc Koreańczycy zrobili dokładnie to, co powinni byli zrobić. Wg raportu instytutu SAMAR Ceed jest piątym najchętniej wybieranym kompaktem wśród klientów indywidualnych.
Nie oznacza to, że Kia zapomniała o bardziej wymagających klientach. W ofercie znalazło się miejsce na nietypowe kombi ProCeed, które stawia styl nad funkcjonalność. Nisko opadający dach sprawia, że pasażerowie z tyłu mają trochę mniej miejsca niż w zwykłym kombi, a bagażnik ma 594 zamiast 625 litrów. To nieważne, bo auto wygląda naprawdę fantastycznie. Teraz do tej grupy dołącza crossover XCeed, który już trafił do salonów. Miałem okazję go wypróbować podczas pierwszych jazd i nie zdziwię się, jeśli będzie stałym bywalcem polskich dróg.
Stylowy i praktyczny
Kia mogła pójść na skróty i przygotować po prostu uterenowioną wersję Ceeda. Dać mu większy prześwit, dodatkowe nakładki na zderzaki i prawdopodobnie to by wystarczyło. Koreańczycy do sprawy podeszli jednak inaczej i XCeed dostał zupełnie nowe nadwozie. Jedyny element wspólny pomiędzy dwoma autami to przednie drzwi - reszta została zaprojektowana od podstaw. W efekcie crossover jest nie tylko wyższy, ale też dłuższy i szerszy.
Na mnie duże wrażenie zrobiło to, jak samochód się prezentuje. Od Ceeda wygląda znacznie nowocześniej – duża w tym zasługa delikatniej poprowadzonych linii i nowych reflektorów. Na prezentacji królowały egzemplarze w charakterystycznym, złotym kolorze, który do XCeeda pasuje bezbłędnie.
Zobacz różnice między Kią XCeed a Kią Ceed
Dużo mniej drastycznie zmieniło się wnętrze. Tutaj pojawiły się kolorowe wstawki oraz dwie opcje, które docelowo trafią do innych modeli: panoramiczny ekran systemu multimedialnego i wyświetlacz zastępujący zegary. Jest praktycznie i ergonomicznie, czyli tak, jak być powinno.
Choć XCeed urósł to rozstaw osi pozostał taki sam jak w hatchbacku. Oznacza to, że w kabinie jest tyle samo miejsca (czytaj: dużo). Na powiększeniu rozmiarów zyskał jednak bagażnik, który ma teraz pokaźne 426 litrów. Wadą jest wysoki próg załadunku. Przestrzeń jest jednak ustawna, nie brakuje haczyków czy gniazdek 12V, a klapa może być opcjonalnie otwierana automatycznie.
A do tego świetnie jeździ
Paleta silników XCeeda jest bliźniacza z tym, co znajdziemy w ProCeedzie. Bazową jednostką jest trzycylindrowe 1,0, który prawdopodobnie nie będzie bił rekordów sprzedaży w Polsce. Większą popularnością powinien cieszyć się 1,4-litrowy, turbodoładowany motor benzynowy o mocy 140 KM oraz topowy 1.6 T-GDI generujący 204 KM. Właśnie ten ostatni znajdował się pod maską mojego egzemplarza. Poza tym w ofercie jest też diesel 1,6, a na początku 2020 roku dołączy hybryda typu plug-in.
W kwestii dynamiki 204-konnemu XCeedowi niczego nie brakuje. Auto ochoczo rozpędza się do prędkości autostradowych, a zapas mocy pozwala nie stresować się podczas wyprzedzania. Do gustu nie przypadła mi jednak automatyczna, siedmiobiegowa skrzynia dwusprzęgłowa. Zmienia przełożenia z niespotykaną płynnością, ale jest ospała i zbyt długo myśli. W efekcie po raz pierwszy w życiu używałem łopatek, by wrzucić wyższy bieg. Mocny silnik ma niestety apetyt na paliwo - średnie zużycie wyniosło ok. 10 l/100 km.
Nie mogłem za to uwierzyć w to, jak prowadzi się nowy XCeed. Układ kierowniczy jest angażujący i działa z większą precyzją niż w standardowym Ceedzie, a nawet ProCeedzie (nie licząc wersji GT). Kia twierdzi, że zawieszenie zostało zmiękczone, ale auto jest ciągle twarde. Nowością są hydrauliczne tłumiki odbicia, które pojawiły się przy przednich amortyzatorach. W teorii mają sprawić, że auto będzie lepiej wybierało małe i średnie nierówności, ale ja tego nie odczułem. Sprawdzimy to jednak podczas testu na polskich drogach. Na pochwałę zasługuje natomiast wyciszenie wnętrza (dużo lepsze niż w hatchbacku) oraz bardzo wygodne fotele.
Skrojony na polską kieszeń
XCeed już wjechał do polskich salonów. Cennik otwiera 79 990 zł za auto z bazowym silnikiem i w wersji wyposażeniowej M. Od hatchbacka jest więc droższy o 6 tys. zł, trzeba jednak pamiętać o drobnych różnicach w standardowym wyposażeniu. Crossover ma większe felgi aluminiowe i światła LED, podczas gdy Ceed daje klimatyzację automatyczną. Cena XCeeda może rosnąć do blisko 140 tys. zł za topową odmianę z takimi dodatkami jak wentylowane fotele czy duży szyberdach.
Na rynku nie brakuje kompaktowych crossoverów, ale szukając bezpośrednich konkurentów XCeeda na myśl przychodzą Mazda CX-30, Volkswagen T-Roc i Toyota C-HR. Kia jest od nich zauważalnie tańsza (poza toyotą, ale ta nie występuje ze 140-konnym silnikiem) co jest kolejnym asem w rękawie koreańskiego auta. Wygląda na to, że będzie to kolejny hit na naszym rynku.