Kia Rio 1,4 WGT XL [test autokult.pl]
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O tym, że Kia wepchnęła się już na stałe na europejski rynek, nie trzeba nikogo przekonywać. Koreańska marka rozpycha się od kilku lat łokciami między silnie zakorzenioną konkurencją i dzięki temu wykroiła sobie własny kawałek tortu. Ponieważ jednym z najważniejszych segmentów, w których walczy się o klienta w Europie jest B, postanowiliśmy sprawdzić, jak radzi sobie tamtejszy przedstawiciel Kii – model Rio.
Kia Rio 1,4 WGT XL - test
O tym, że Kia wepchnęła się już na stałe na europejski rynek, nie trzeba nikogo przekonywać. Koreańska marka rozpycha się od kilku lat łokciami między silnie zakorzenioną konkurencją i dzięki temu wykroiła sobie własny kawałek tortu. Ponieważ jednym z najważniejszych segmentów, w których walczy się o klienta w Europie jest B, postanowiliśmy sprawdzić, jak radzi sobie tamtejszy przedstawiciel Kii – model Rio.
Mała, chociaż nie najmniejsza w rodzinie Kia jest na rynku od 2011 roku. W Polsce zdążyła się już zadomowić, chociaż nie poradziła sobie na razie z rządzącą w segmencie B Škodą Fabią. Po przejechaniu wielu kilometrów i spędzeniu nocy z Rio, dziwię się, że jeszcze tego nie zrobiła. Na dobry początek ma to, co najważniejsze, kiedy chce się sprzedać samochód – wygląd. Stylistyka modelu Rio naprawdę może się podobać. Odpowiada za nią Peter Schreyer, który w ostatnich latach wyciągnął koreańskie bliźniaki na światowy poziom w kwestii designu.
Z przodu Rio łypie zadziornym spojrzeniem, które podkreślane jest przez diody przeznaczone do jazdy dziennej. Światła połączone są znanym z innych Kii grillem. Jednak to, co mi w wyglądzie Rio najbardziej przypadło do gustu, to przetłoczenia na boku auta. W górnej części drzwi znajdziemy twardo zarysowaną krawędź przechodzącą przez klamki, która opada wraz ze zbliżaniem się do przodu samochodu, po czym zawija się i wraca w kierunku tylnego nadkola. W tak utworzonym kształcie bardzo ładnie załamuje się światło, co jeszcze bardziej podkreśla zgrabny kształt karoserii tego samochodu.
Wnętrze również jest przyjemne dla oka. Oczywiście to wciąż segment B, więc nie znajdziemy tu szczególnie dobrych materiałów, ale przynajmniej stylistyka jest niezła. Na kokpicie królują więc plastiki – przyzwoitej jakości, ale wciąż plastiki.
Oczywiście o gustach można dyskutować, niezaprzeczalny jest jednak fakt, że Rio ma ergonomię na bardzo dobrym poziomie. Twórcy tej Kii nie próbowali wynajdywać od nowa tego, co już dawno zostało wymyślone i sprawdzone. Wszystkie przyciski i pokrętła są więc czytelne i duże. Szczególnie wygodna jest obsługa klimatyzacji. Kierowcy nie powinni też narzekać na korzystanie z radia. Dzięki sterowaniu z kierownicy, jego obsługa jest komfortowa.
A skoro już o komforcie mowa, to Rio gwarantuje go na naprawdę dobrym poziomie. Aby się o tym przekonać, postanowiłem potraktować tę Kię przez dwa dni jak wóz campingowy. Czekało mnie załatwienie kilku spraw kilkaset kilometrów od domu i powrót następnego dnia z rana. Zadecydowałem, że nie będę szukał hotelu, tylko przenocuję w Rio. Jeśli fotel kierowcy byłby niewygodny, z pewnością łatwo bym się o tym przekonał.
Dzięki tempomatowi i przyzwoitemu systemowi audio, podróż minęła dosyć szybko. Mimo to, dzień był długi i zmęczony poszedłem spać na miejscu kierowcy około 1:30 w nocy. Po pobudce o 7 rano ruszyłem w drogę powrotną. Gdy dotarłem do domu (nie bez pomocy kawy) stwierdziłem, że ten camping w ogóle nie dał mi się we znaki. Obawiałem się bólu pleców, bądź ogólnego zmęczenia niezbyt dobrymi warunkami snu. Tymczasem byłem wypoczęty i gotowy do dalszej pracy. Według mnie fotele oraz rozmieszczenie pozostałych istotnych dla kierowcy instrumentów pokładowych jest w Rio dopracowane maksymalnie dobrze.
Na taką wycieczkę z noclegiem nie polecam jechać w więcej niż 2 osoby. Jeśli jednak planujecie spać w hotelu, spokojnie możecie zabrać ze sobą jeszcze dwóch dorosłych pasażerów. Oczywiście na tylnej kanapie jest miejsce dla trójki, jednak osoba na środkowym miejscu mogłaby mieć już trochę za ciasno.
Bagażnik Kii Rio zmieści 288 litrów towaru. To więcej niż Fiat Punto (275 l), Alfa Romeo MiTo (270 l), ale mniej niż Peugeot 208 (311 l), Renault Clio (300 l), czy Škoda Fabia (315 l).
Od samochodów segmentu B oczekujemy ostatnimi czasy dosyć dużo. Chcielibyśmy, żeby kufer mieścił wszystkie bagaże dla 4-osobowej rodziny jadącej na wakacje, do środka oprócz rodziców i dzieci, wszedł jeszcze pies i oczywiście, żeby dynamiczny silnik jeździł o kropli paliwa. W przypadku Rio, pozostało sprawdzić jeszcze ostatni punkt.
Mój testowy egzemplarz wyposażony był w 4-cylindrowy motor wysokoprężny o pojemności 1,4 l. Jednostka ta jest w stanie rozwinąć maksymalnie 90 KM przy 4000 obr./min i 220 Nm przy 1500-2750 obr./min. Czy to wystarczy? W mieście trudno narzekać, jeśli nie ścigamy się spod każdych świateł. Przy oszczędnej jeździe spalanie wyniesie około 6,5 l oleju napędowego na 100 km.
Znacznie lepsze zużycie Kia Rio osiągnęła w trasie. Spaliła zaledwie 4,1 l na 100 km. To dobry wynik, który według mnie można jeszcze poprawić przy mniej aktywnej jeździe. Niestety nie ma nic za darmo. Niskie spalanie okupione jest małym niedoborem mocy. W trasie można odczuć brak około 20-30 KM, odczuwalny szczególnie na drogach jednopasmowych.
Pozostałe aspekty związane z mechaniką Kii Rio nie zwracają na siebie uwagi. Przekładnia jest zestopniowana uniwersalnie. Drążek zmiany biegów chodzi płynnie i z łatwością trafia w kolejne biegi.
Zawieszenie zapewnia dobry komfort w trasie i przyzwoicie radzi sobie z ciaśniejszymi zakrętami. Oczywiście trudno doszukać się w nim sportowego pierwiastka. Rio to dobre auto do sprawnego przemieszczania się z punktu A do B, ale do sportowca mu daleko. I chociaż z łukami radzi sobie dobrze, to nie dopisywałbym tutaj dodatkowych, wyścigowych zasług.
Na koniec jedna z istotniejszych kwestii w przypadku zakupu auta segmentu B – jego cena. Kia Rio startuje z poziomu 39 990 zł. Silnik diesla 1,4 można mieć za 47 990 zł, natomiast egzemplarz testowy kosztuje około 60 tys. zł. Cena wyjściowa, bez szczególnych bajerów, jest na zwyczajnym poziomie. Nie wyróżnia się w żadną stronę – da się znaleźć konkurentów tańszych i droższych. Dopiero bardzo dobrze wyposażona testówka sprawia, że portfel z niepokojem chowa się głębiej w kieszeni.
Kia nie jest już tanią marką sprzed kilku lat. Jednak zabieg podniesienia cen nie został wykonany zupełnie za nic. W zamian klienci Kii otrzymują teraz auta znacznie wyższej jakości i o wiele lepsze pod względem wyglądu. Rio jest więc przyzwoitą propozycją, która z pewnością nie rozczaruje.
- Komfortowe miejsce pracy kierowcy
- Dobra ergonomia kabiny
- Oszczędny silnik...
- ...któremu w trasie czasem brakuje mocy