Ikony Motoryzacji wróciły do Warszawy. Kolekcja jest warta 70 mln zł, ale jednego pojazdu się tu nie spodziewałem
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Piękne, drogie, szybkie i często nieuchwytne. Chociaż skręcają karki na ulicach, rzadko kiedy można się im spokojnie przyjrzeć. Dlatego powstała wystawa Ikony Motoryzacji, gdzie każdy może napatrzeć się na swojego ulubieńca do bólu. Czy ja swojego znalazłem? Wybór był naprawdę trudny.
To już kolejna odsłona Ikon Motoryzacji — wystawy, gdzie prężą się pojazdy, które w pewien sposób zasłużyły się w historii motoryzacji. Nie chodzi tylko o te najszybsze i najdroższe, choć tych też nie zabrakło. Wśród 70 samochodów znalazło się także wiele klasyków, a w tym roku wystawę uzupełniono o motocykle.
70 mln zł pod jednym dachem
Już od przekroczenia progu organizatorzy zaczynają z wysokiego C. Na wstępie wita nas nie tylko ferrari czy aston martin, ale także lotus exige 420 sport, który przypomina o przecież jeszcze niedawnych czasach, gdy brytyjska marka była synonimem lekkich, sportowych aut. Jeśli takie są bliskie waszemu sercu, tuż za nim stoi alpine A110, które wyznaje podobne założenia.
Jeśli wielbicie brytyjską motoryzację, znajdziecie więcej smaczków. I nie chodzi tylko o mclarena, czy jaguara E-type'a, który został okrzyknięty jednym z najpiękniejszych aut w historii motoryzacji, ale także mały zakątek z astonem martinem, gdzie obok kruczoczarnego vantage’a stoi... cygnet. Tak, to maleństwo także wychodziło ze znaczkiem marki z Gaydon. Mimo że technicznie była to toyota IQ.
Zostając w oparach brytyjskiej motoryzacji, tuż obok pręży się także morgan 3-wheeler, który lśniącym wydechem celuje wprost w porsche 911 993 RWB. Tak, to samo, które sam Akira Nakai-san budował w 911 Garage w Łomiankach. Samochód trzeba zobaczyć na żywo, bo żadne zdjęcie nie odda tego, jak tłuste są tu poszerzenia. W jego towarzystwie znalazły się nie mniej warte wspomnienia auta — to porsche 911 homa RS należąca do samego Krzysztofa Hołowczyca oraz 911 964 turbo, które nie bez powodu nazywane było "widow makerem".
W tym roku na wystawie znalazło się nieco więcej pojazdów ze świata wyścigów. I to tych, które dla Polaków sporo znaczą. Obok lamborghini huracana Jędrzeja Szcześniaka, toyoty GR86 Kuby Przygońskiego, BMW X3 Krzysztofa Hołowczyca i bolidu LMP2 Jakuba Śmiechowskiego, stoi bolid F1 Renault Roberta Kubicy.
Kiedy już ochłoniecie, możecie przejść do następnej części sali, gdzie w progu przywita was kilku mięśniaków, w postaci mclarena 720s, mercedesa-AMG GT black series czy SLS-a. Jeśli motocykle są bliskie waszemu sercu, to właśnie tu będziecie mogli się nimi porozkoszować — od ducati, przez MV agusty, aż po customowy twór, strzegący hot-roda forda.
Lubicie włoszczyznę? Proszę bardzo. Pod jedną ze ścian ustawiono cały szpaler ferrari, maserati oraz alf romeo, który wieńczy kipiąca seksapilem giulia GTAm. Nowością w tym roku są także cytaty wielkich postaci ze świata motoryzacji.
Co lepsze, nie są one porozwieszane losowo. Zgadnijcie, gdzie zawisnął napis "No replacement for displacement". Zgadza się, obok pierwszego dodge’a vipera z 8-litrowym V10. Miałem okazję posmakować tego silnika i lepszego powiedzenia nie da się tu znaleźć.
Miłą niespodziankę przygotowano także w strefie z nowożytnymi porsche. Między nowym GT3 a GT3 generacji 997 stanęła limitowana do 991 egzemplarzy purystyczna do potęgi 911 R z 500-konnym, wolnossącym bokserem i manualną skrzynią. Żeby tego było mało, na klapce wlewu błyszczy podpis samego Waltera Röhrla.
Ale to nie wszystko, bo w bliskim sąsiedztwie R-ki znajdziemy nieco rzadszy model. Mianowice... Juniora. Tak, to ciągnik i chyba byłby ostatni na mojej liście pojazdów, których bym się tu spodziewał. Niemcy pamiętają, że ich historia nie składa się tylko ze sportowych aut i bynajmniej się tego nie wstydzą.
Końcówka sali to już uczta dla miłośników klasyków, którym obce są takie pojęcia, jak elektryfikacja czy cyfryzacja. Przez krwistoczerwoną aleję przewija się BMW E30 M3, honda NSX, a wieńczy ją ferrari testarossa. Ciekawym okazem jest także kanarkowożółta toyota celica, na którą z pewnością zwrócicie uwagę, jeśli oglądaliście film "Chłopaki nie płaczą". To pieczołowicie odrestaurowany, filmowy egzemplarz, którym poruszał się Jarosław Psikuta, chłopak z miasta.
Na pewno wielu z was wymieni więcej aut, które powinny tutaj stanąć. Ale przyznacie też, że sala musiałaby być co najmniej kilka razy większa. Cieszy fakt, że w porównaniu do zeszłego roku pojawiło się wiele nowych modeli, a wybór każdego z nich jest uzasadniony.
Niezależnie więc, czy lubujecie w nowych superautach, bliższe waszemu są klasyki, czy motoryzacją interesujecie się od święta. Na odwiedzenie Ikon Motoryzacji radzę zaklepać co najmniej kilka godzin. Bo przy niektórych eksponatach można solidnie stracić poczucie czasu. Wystawę możecie zobaczyć do końca marca 2023 r. na Stadionie Narodowym w Warszawie.