Ford Mustang Shelby GT350R - o Mount Everest, kanapce i V8 z piekła rodem© fot. Mariusz Zmysłowski

Ford Mustang Shelby GT350R - o Mount Everest, kanapce i V8 z piekła rodem

Mariusz Zmysłowski
5 sierpnia 2017

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ford Mustang - od tego wszystko się zaczęło. Nie wiem kiedy. Nie pamiętam pierwszego Mustanga, jakiego zobaczyłem. Po prostu wiem, że fastback pierwszej generacji był moim pierwszym samochodem marzeń. “Będziemy mieć jedynego Shelby GT350R w Europie na naszym torze w Lommel. Przyjedziesz?” Billy The Kid nie miałby szans z prędkością, z jaką wystrzeliłem z ust słowo “tak”.

Najprostszy wybór świata

Lista: Ford Mustang Shelby GT350R, Ka+ z odwróconym kierunkiem przekładni kierowniczej, Ford S-Max na hydraulicznie regulowanych trolejach, Mustang 2.3 EcoBoost lub Focus RS na torze nr 7. “Kto pierwszy chce GT350R?” Nie musiałem się długo zastanawiać czego chcę. Od razu wiedziałem, że zaraz stawię czoła prawdziwemu wyzwaniu, maszynie tak trudnej w opanowaniu, że bez ciągłej koncentracji już po kilku chwilach od ruszenia skończę poza torem. Ten samochód nie wybacza błędów.

Już po chwili siedziałem za sterami samochodu jedynego w swoim rodzaju. Z obawą ściskałem kierownicę, wiedząc, że o błąd bardzo łatwo. Na przygotowanie miałem jedno okrążenie z instruktorem i jedno samodzielnie. Potem ruszył stoper. Skupienie. Wzrok skierowany na pierwszy zakręt. Wszystko wokół przestało się liczyć. Kierowca, maszyna, tor.

Strąciłem tylko trzy pachołki, ale dobrze wyważyłem prędkość i potencjalne straty wynikające z trudności opanowania samochodu. Tego dnia uzyskałem tu najlepszy czas. Skuteczniejszy był tylko szef ośrodka w Lommel. Ford Ka+ z kierownicą o odwróconym przełożeniu był bardziej wymagający, niż można sądzić.

Tym też jeździłem - instruktor może hydraulicznie regulować trakcję przedniej i tylnej osi i wywoływać przez unoszenie i opuszczanie trolejów nad- lub podsterowność.
Tym też jeździłem - instruktor może hydraulicznie regulować trakcję przedniej i tylnej osi i wywoływać przez unoszenie i opuszczanie trolejów nad- lub podsterowność.© fot. Mariusz Zmysłowski

Tak, Ka+. Nie ziejący ogniem, zrywający asfalt Shelby z kobrą na kierownicy. Kto zaczyna obiad od dania głównego?

Tor numer 7

Lommel to wielki ośrodek. Ford ma tu owal, tor terenowy, gigantyczny, asfaltowy plac i kręty tor z hopkami, ciasnymi zakrętami dwójkowymi, długimi trójkowymi, łuk z kocimi łbami i kilka dłuższych nitek czarnego asfaltu, które zachęcają do rozprostowania prawej nogi.

Znam ten tor. Trochę. Pamiętam jak około półtora roku temu jeden z tutejszych kierowców testowych przewiózł mnie jeszcze przed premierą Focusem RS. Do tej pory robi mi się niedobrze, gdy pomyślę jak mnie wtedy sponiewierał. Co nie zmienia faktu, że byłem zachwycony. Doskonale wiedział jak posługiwać się najpotężniejszym hot hatchem Forda.

Ford Mustang 2.3 EcoBoost
Ford Mustang 2.3 EcoBoost© fot. Mariusz Zmysłowski

Prawdopodobnie miał na imię Alexander. Nie mam pewności. Jest jednak spora szansa, że to był on. Szczególne, gdy Alexander, który miał mnie zabrać na tor numer 7 tym razem, powiedział, że nie będzie jechał szybko, żebym na zapoznaniu zdążył zapamiętać wszystkie jego rady, po czym w 2,3-litrowym Mustangu właściwie zdawał się naginać prawa fizyki.

“Teraz ty.”

Pierwszy łuk, zgodnie z oznaczeniem - trójkowy. Odpuszczam. Czuję się jak pajac w tym kasku i przy tej prędkości. Jeśli on nie jechał szybko, to co można powiedzieć o mnie? Wstyd. Dobrze, następny łuk. Trochę szybciej. Kolejny. Zaraz. Dwójkowy czy trójkowy? Trójkowy. Nie, jednak nie. Prosta - teraz ogień. No i znów czuję, że się zbłaźniłem. “Proste są dla szybkich samochodów. Zakręty są dla szybkich kierowców”. Każdy głupi potrafi pojechać szybko na prostej.

Pierwsze okrążenie za mną. Na koniec nie było źle. Dobrze trafiłem w kilka szczytów. Szybciej. Odcinka, trójka. Skrzynia jest świetna. Biorę łuk lepiej, nieźle złożyłem się do zakrętu. Wewnętrzna. Za wcześnie. Alexander jest cierpliwy. Koryguje moje błędy zanim je popełnię. Wstrzymuje mnie tam, gdzie przeszkadza mi nieznajomość toru. Daje mi wolną rękę tam, gdzie sam widzę w co muszę celować. Jest lepiej.

Obraz
© fot. Mariusz Zmysłowski

Trzecie okrążenie. Pedal to the metal. 2,3-litrowy EcoBoost jest mega. Jeśli ktoś uważa, że nie wystarczy do Mustanga i “prawdziwy amerykański samochód musi mieć V8”, jest w błędzie. Biały Mustang z czterocylindrowcem znów pozwala mi na więcej. Przesuwam swoją granicę. On chce więcej. Dohamowanie, kolejny łuk, szczyt, gaz. Cudownie odchodzi. Na kolejnych łukach popycham go jeszcze dalej. Mocniej, jeszcze szybciej.

Alexander wreszcie krzyczy: “dobrze! Idealnie! Czujesz to! I tutaj - dokładnie! W szczyt! I gaz!” Na koniec ze mnie się leje i czuję, że naprawdę wycisnąłem z tej maszyny wiele. Nie tak dużo jak Alexander w swoim “wolnym” przejeździe, ale mój instruktor jest zadowolony. Twierdzi, że zaskakująco szybko złapałem ten tor i dobrze czułem samochód. Pora na danie główne.

Kobra

Obraz
© fot. Mariusz Zmysłowski

Wreszcie sięgam po to, na co tak długo czekałem. Przez ostatnie kilkadziesiąt minut myślałem tylko o jednym. I wreszcie jest. Zatapiam zęby w kanapce z aromatyczną szynką. Jazda była wycieńczająca, więc w oczekiwaniu na Forda Mustanga Shelby GT350R nie mogłem się powstrzymać.

W międzyczasie obserwuję z tarasu tor, który został wyznaczony na wielkim, asfaltowym placu. Pośrodku pełnym ogniem idzie GT350R. Dźwięk, którym bombarduje moje uszy jego V8 był wzorowany przez najlepszych specjalistów z USA na szczęku otwierających się wrót do piekła, trzęsieniu ziemi, erupcji wulkanu i zderzeniu lodołamacza z grubą, arktyczną pokrywą. Naraz. To nie jest oficjalna informacja. Ale zgaduję, że właśnie tak musiało być. Mniej więcej.

Obraz
© fot. Mariusz Zmysłowski

Gdy widzę jak gładkie slicki GT350R lepią się do asfaltu i utrzymują żółtego Mustanga w ryzach na szybkich łukach zerkam na ostatni kęs mojej kanapki i zastanawiam się przez moment, czy tego nie pożałuję.

W końcu moja kolej. Danie główne. Najpierw jako pasażer, żeby poznać tor, żeby wiedzieć którędy… Boże! Zanim zdążę przeprocesować w głowie, że instruktor (dwójka, strzał w plecy) chce wyjaśnić mi którędy (trójka) prowadzi tor, (hamowanie, kanapka) wyrywa naprzód i zaczyna spektakl możliwości (zakręt, cholerna kanapka) GT350R.

Koniec. Instruktaż był raczej skondensowany. Teraz ja.

Obraz
© fot. Mariusz Zmysłowski

Na początek mam z gazem w podłodze przeciąć wielki plac i prostą, która z niego wychodzi pognać w stronę pochylonej części owalnego toru. Tam wyhamować, zawrócić i dopiero przejść do właściwego sprawdzianu możliwości tego bydlaka.

Jedynka, pedał w podłodze. Ogień, czuję kopnięcie w plecy. Sprzęgło, dwójka, gaz. Moc jest dostarczana potwornie szerokim strumieniem. Potężna dawka momentu obrotowego szarpie samochodem naprzód, od samego dołu. Wskazówka obrotomierza wspina się w everestowe okolice 8000. Kolejny bieg. V8 rozdziera powietrze w całej okolicy. Na prędkościomierzu zaskakujące 160 na godzinę. Dopiero po ułamku sekundy mój mózg przeładowany bodźcami pojmuje, że to mile.

Obraz
© fot. Mariusz Zmysłowski

Hamowanie, zawracam. “Pedal to the metal”. Namówiłeś mnie. Znów rozkręcam V8 pod czerwoną linię. Ręczna skrzynia działa jeszcze lepiej niż w podstawowym Mustangu. Chodzi z karabinową precyzją i twardością.

Stop.

Teraz pora sprawdzić jak Shelby radzi sobie z łukami. Instruktor kieruje mnie na start toru ułożonego w formie kilku następujących po sobie bramek. Jest miejsce na rozkręcenie się i miejsce na pokazanie umiejętności kierowcy i samochodu. O kanapce już zapomniałem. Może to dobrze.

Obraz
© fot. Mariusz Zmysłowski

Długi łuk, redukcja, hamowanie, ostry nawrót. 150 stopni? Może. Idzie pięknie. Kolejne łuki szybkie, bez wahania. Redukcja (ile on wybacza!), ogień, pedał w podłodze (jak on się klei!), dohamowanie, nawrotka. Powtórzyć. I jeszcze. I stop. “Teraz wyłączę kontrolę trakcji”.

To wiele wyjaśnia.

Teraz jadę wolniej, ostrożniej. Kobra na kierownicy skutecznie przypomina, że ten samochód potrafi kąsać. Idzie nieźle. Czuję, że koła przenoszą teraz moc trochę inaczej. Chociaż (jeszcze) nie straciłem kontroli nad tą lokomotywą, już wiem, że transfer koni mechanicznych na asfalt jest inny, bardziej naturalny. Zginął kaganiec, który wcześniej momentami czułem.

Obraz
© fot. Mariusz Zmysłowski

Nie tak dawno temu jeździłem BMW M2. Test, który wkrótce również u nas przeczytacie będzie pełen pochwał - już teraz mogę powiedzieć, że jest to jeden z najprawdziwszych, współczesnych samochodów sportowych, zgodnych ze starą szkołą. Jest zwinny, skuteczny, taki jak lubię. Ale jest jednocześnie inny od Mustanga Shleby GT350R.

Ford stworzył z marką Shelby prawdziwego wojownika. To maszyna, którą można już uznać za wyczynową. Nieporównywalne z niczym V8 ziejące naturalną mocą, napęd na tył, ręczna skrzynia biegów. Genialne zawieszenie. W połączeniu ze slickami doskonale trzy… Przegiąłem. Żółte Shelby sunie już bokiem i po chwili staje tyłem. Do kierunku jazdy. Wcześniej gdy lekko przesadzałem kontry załatwiały sprawę. Tym razem sprawy zaszły za daleko. Sądząc po śladach na asfalcie, nie byłem pierwszy tego dnia w tym miejscu w tej haniebnej sytuacji.

Jeszcze raz.

Popycham GT350R jeszcze dalej. Ze wsparciem instruktora wyczuwam żółtego Mustanga coraz lepiej. Kierownica świetnie leży w dłoniach. Fotele nie są przesadnie spartańskie, ale dobrze trzymają, nawet gdy przechodzę z jednego kierunku łuku w drugi.

Obraz
© fot. Mariusz Zmysłowski

Swój honor splamiłem jeszcze dwa razy. Ale błędów nie popełnia tylko ten, kto nie próbuje przesunąć granic dalej. W Fordzie Mustangu Shelby GT350R są one bardzo daleko. Trakcja w tym wozie jest fenomenalna, stosowna do nieprzebranych pokładów mocy widlastej ósemki.

Nie wiem ile czasu minęło odkąd zasiadłem za sterami fenomenalnie wyglądającego Mustanga (piona dla Forda za powstrzymanie się przed wulgarnym ospojlerowaniem), ale jestem już zmęczony, cały mokry i przeszczęśliwy. Ilość energii i skupienia, którą włożyłem w jazdę tym wozem, wyczerpała mnie niemal kompletnie. Jednak endorfiny pompowane przez moje ciało sprawiają, że sportowy fotel opuszczam wręcz rozedrgany od nadmiaru sił i entuzjazmu.

Obraz
© fot. Mariusz Zmysłowski

Stygnące hamulce skwierczą za lekkimi felgami z włókna węglowego. Chociaż chciałbym ochłonąć, usiąść i odetchnąć, ciągle krążę wokół żółtego nadwozia ozdobionego kilkoma kobrami.

Nie masz pojęcia

Ty. I ty. Wy wszyscy. I ty też. Ten, który mówi, że “już nie robią takich samochodów jak kiedyś”. Nie masz pojęcia, co mówisz. Robią, i to jakie…

Smutny koniec tej historii jest taki, że Shelby GT350R nie będzie oficjalnie dostępny w Polsce. Co nie znaczy, że nie zobaczymy go na polskich ulicach. Ktokolwiek zdecyduje się na długie oczekiwanie, aż kontener z jedną z takich bestii dopłynie ze Stanów Zjednoczonych do Polski, dokona najlepszego wyboru w życiu.

Zobacz zdjęcia Forda Mustanga Shelby GT350R

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/15]
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/72]

Ford Mustang Shelby GT350R (2017) - dane tehcniczne

Ford Mustang Shelby GT350R

Silnik i napęd:

Układ i doładowanie:V8, wolnossący
Rodzaj paliwa:Benzyna
Ustawienie:Wzdłużne
Rozrząd:DOHC 32V
Objętość skokowa:5163 cm³
Moc maksymalna:533 KM przy 7500 rpm
Moment maksymalny:581 Nm przy 4750 rpm
Skrzynia biegów:6-biegowa, ręczna, Tremec TR-3160
Typ napędu:Tylny (RWD), ze szperą Torsen
Hamulce przednie:Tarczowe, wentylowane, nawiercane, pływające, zaciski 6-tłokowe Brembo (394x36 mm)
Hamulce tylne:Tarczowe, wentylowane, nawiercane, zaciski 4-tłokowe Brembo (320x26 mm)
Zawieszenie przednie:Kolumna typu MacPherson
Zawieszenie tylne:Niezależne
Średnica zawracania:b.d.
Koła, ogumienie przednie:Karbonowe obręczne 305/30 ZR19
Koła, ogumienie tylne:Karbonowe obręcze 315/30 ZR19

Masy i wymiary:

Typ nadwozia:Coupé
Liczba drzwi:2
Masa własna:1657 kg
Ładowność:b.d.
Długość:4818 mm
Szerokość:1928 mm
Wysokość:1361 mm
Rozstaw osi:2720 mm
Rozstaw kół przód/tył:1608 / 1618 mm
Pojemność zbiornika paliwa:61 l
Pojemność bagażnika:382 l
Osiągi:
 Katalogowo:
Przyspieszenie 0-100 km/h:3,9 s
Prędkość maksymalna:285 km/h
Zużycie paliwa (miasto):16,8 l/100 km wg EPA
Zużycie paliwa (trasa):11,2 l/100 km wg EPA
Zużycie paliwa (mieszane):14,7 l/100 km wg EPA
Emisja CO2:b.d.
Test zderzeniowy Euro NCAP:Nie testowano
Cena:
Cena egzemplarza testowego:b.d.
Wersja silnikowa od:56 145 dol. (równowartość 202 tys. zł)
Model od:63 645 do. (równowartość 230 tys. zł)
Źródło artykułu:WP Autokult
FordFord Mustangcoupé
Komentarze (13)