Ferrari SF90 Stradale robi niesamowite wrażenie na żywo (fot. Mariusz Zmysłowski)

Ferrari SF90 Stradale: w cztery oczy z tysiąckonnym potworem z Maranello

Mateusz Żuchowski
22 października 2019

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Najnowszy model Ferrari to przełomowa konstrukcja, która zmieni nie tylko tę kultową włoską markę, ale i cały segment superaut. Miałem szansę przyjrzeć mu się z bliska na wiele miesięcy przed chwilą, gdy oficjalnie pojawi się na drogach. Także tych polskich.

SF90 Stradale jest "naj" i "pierwszy" pod tyloma względami, że trudno je zliczyć. Zacznijmy od tych "naj". To najmocniejsze i najszybsze drogowe Ferrari w historii. Dysponuje aż trudnymi do wyobrażenia 1000 KM i 900 Nm. Do 100 km/h rozpędza się w 2,5 sekundy. 200 km/h to kwestia 6,7 sekundy. Przyspieszenie nie przestaje wgniatać aż do momentu osiągnięcia prędkości maksymalnej, która według producenta wynosi ponad 340 km/h.

To wszystko jest możliwe z kolei przez te elementy, które są "pierwsze". SF90 to pierwsza ładowana z gniazdka hybryda w historii Ferrari. Choć jeszcze w momencie debiutu LaFerrari w 2013 roku ewidentnie zadowoleni z siebie Włosi twierdzili, że ich auta nie potrzebują technologii plug-in, to SF90 potrafi przejechać bez zużycia kropli paliwa aż 25 kilometrów. Podobnie jak na przykład BMW i8, dwa silniki elektryczne napędzają przednią oś i SF90 staje się (chwilami) pierwszym w historii Maranello modelem przednionapędowym. Za to przy wysokich prędkościach do napędu służy wyłącznie oś tylna. Przez większość czasu moc generowana przez trzy silniki elektryczne i czterolitrowe V8 trafia jednak na wszystkie koła. Rozdziela ją pierwsza w historii drogowych modeli marki skrzynia o aż ośmiu przełożeniach.

Ferrari SF90 Stradale (2020) (fot. Mariusz Zmysłowski)
Ferrari SF90 Stradale (2020) (fot. Mariusz Zmysłowski)

Dla równowagi, by zachować niską wagę, SF90 Stradale jest pierwszym nie tylko w historii Ferrari, ale i znanych mi dziejach motoryzacji samochodem, w którym... skrzynia nie ma biegu wstecznego. Jego rolę przejęły silniki elektryczne. Z której strony by nie patrzeć, SF90 Stradale to fascynująca maszyna. Więcej o niej z perspektywy osiągów i technologii pisałem już w dniu jej premiery wiosną tego roku.

Teraz miałem szansę zmierzyć się z nią w cztery oczy. Co prawda jeszcze nie jeździć, ale już nawet kontakt ze stojącym egzemplarzem pozwolił mi dowiedzieć się nowych rzeczy o tym samochodzie i lepiej poznać jego filozofię.

Czego nie powiedzą zdjęcia

Nowe dzieło Ferrari zadebiutowało w Polsce ledwo parę miesięcy po oficjalnej premierze w Maranello. Okazją do jednej z pierwszych na świecie prezentacji tego modelu poza ojczyzną było otwarcie nowego salonu Ferrari Warszawa, który z centrum przeniósł się na ulicę Wirażową w okolicach lotniska i drogi ekspresowej. Nim czerwone superauto zostało załadowane z powrotem do szczelnie zamkniętej ciężarówki, mogłem przyjrzeć mu się bliżej w zaciszu nowego, sterylnie czystego serwisu marki.

Ferrari SF90 Stradale (2020) (fot. Mariusz Zmysłowski)
Ferrari SF90 Stradale (2020) (fot. Mariusz Zmysłowski)

W blasku wschodzącego słońca czerwone nadwozie prezentuje się nie z tej Ziemi. Nadal jednak nie jestem przekonany, czy jest piękne. Pierwsze zdjęcia budziły we mnie mieszane uczucia. Na żywo SF90 Stradale wygląda niewątpliwie nowocześnie, ale mniej dostrzegam w nim tego włoskiego stylu znanego choćby z pozostałych obecnie oferowanych modeli. Być może tak radykalny kierunek rozwoju był potrzebny, by utrzymać swoją pozycję na tle coraz śmielej poczynających sobie konkurentów pokroju McLarena czy Lamborghini.

Prawdziwy talent Flavio Manzoniego, szefa designu marki Ferrari, dostrzega się jednak dopiero, gdy spojrzy się nie na sam projekt nadwozia, a jego osiągnięcia. Ze zdziwieniem można odkryć, że jest ono najbardziej wydajne w historii marki tak pod względem docisku (aż 390 kg przy 250 km/h), jak i oporu aerodynamicznego.

Ferrari SF90 Stradale (2020) (fot. Mariusz Zmysłowski)
Ferrari SF90 Stradale (2020) (fot. Mariusz Zmysłowski)

Można sobie to wyobrazić analizując poszczególne rozwiązania. Wyjątkowo prosty i opływowy przód wymusił odejście od charakterystycznego w ostatnich latach dla Ferrari kształtu przednich świateł na rzecz dużo bardziej kompaktowego modułu. Dyfuzor wraz z innymi rozwiązaniami aerodynamicznymi z tyłu zajmują tyle miejsca, że ledwo starczyło miejsca na samo poszycie karoserii.

Patrząc na SF90 Stradale z boku można by przypuszczać, że nie jest to nic więcej niż bardzo intensywnie rozwinięte Ferrari F8 Tributo. I coś w tym na pewno jest, bo obydwa modele dzielą wiele elementów, włącznie z blokiem silnika. To właśnie on pokazuje jednak dobrze jak duża może być skala zmian w takim projekcie. Obecne tutaj V8 zostało rozwiercone z 3,8 do 3,99 litra. Wymieniono w nim w sumie aż 90 procent części. Po otwarciu niewielkiej klapki widać, jak niewiarygodnie nisko zostało ono umieszczone. W tym przypadku napęd hybrydowy nie doprowadził do jakichkolwiek kompromisów.

Ferrari SF90 Stradale (2020) (fot. Mariusz Zmysłowski)
Ferrari SF90 Stradale (2020) (fot. Mariusz Zmysłowski)

Nowy gatunek Ferrari

Nawet widok pod maską nie zaskoczył mnie jednak aż tak jak kabina. Ostatnie projekty Ferrari były bardzo efektowne i nowoczesne, ale ten w SF90 Stradale to jednak coś zupełnie innego. Po dość oszczędnym wykorzystaniu wyświetlaczy w dotychczasowych modelach, tutaj Włosi poszli na całość.

Cała uwaga niezmiennie skupia się na kierowcy. Poza jego zasięgiem znajduje się tylko zdegradowany do symbolicznych rozmiarów wyświetlacz centralny. Ten za kierownicą jest tymczasem większy niż kiedykolwiek wcześniej i potrafi przedstawiać jeszcze bardziej złożone informacje. Zupełną nowość stanowi także kierownica z podświetlanymi, czułymi na dotyk panelami.

Ferrari SF90 Stradale (2020) (fot. Mariusz Zmysłowski)
Ferrari SF90 Stradale (2020) (fot. Mariusz Zmysłowski)

I w takich szczegółach, i w ogólnym kontekście doskonale widać, jak przełomowy jest to samochód dla Ferrari. Nie zastępuje on żadnego z obecnie produkowanych modeli, a z ceną rozpoczynającą się w warszawskim salonie od 512 000 euro netto (co w praktyce oznacza, że po dodaniu opcji wyjeżdżające na polskie drogi egzemplarze bez trudu przekroczą wartość 3 milionów złotych) jest on pozycjonowany gdzieś pomiędzy flagowym do tej pory 812 Superfast a limitowanym LaFerrari z lat 2013-2015.

SF90 Stradale nie jest limitowany. Z tego faktu skorzystali już polscy klienci, którzy zdążyli złożyć zamówienia na swoje egzemplarze. Pierwsze z nich zobaczymy na drogach w 2020 roku. Wtedy też dowiemy się, czy za tak porażającymi danymi kryje się najlepsze drogowe Ferrari w historii. Czy raczej, o ile jest ono lepsze od wszystkiego tego, co powstało w Maranello do tej pory.

Pomóż nam tworzyć Autokult!

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/19]
Źródło artykułu:WP Autokult
Ferraricoupébenzynowy
Komentarze (15)