F1: Red Bull zdobywa mistrzostwo w oparach absurdu
Grand Prix Japonii z pewnością na długo zapisze się w pamięci kibiców Formuły 1. Z jednej strony rozstrzygnęły się kwestie triumfu w jednej z klasyfikacji generalnych, z drugiej zaś nie obyło się to bez naprawdę bezprecedensowej sytuacji.
24.09.2023 17:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wyścig rozpoczął się naprawdę chaotycznie - równolegle doszło bowiem do dwóch poważnych kolizji. W walce pomiędzy bolidami Ferrari, Sergio Perezem i Lewisem Hamiltonem najmocniej oberwał ten ostatni, wypchnięty na trawę. Z tyłu zaś w powietrze wystrzelony został Alex Albon, a uszkodzenia zebrali również obaj kierowcy Alfy Romeo - Valtteri Bottas oraz Zhou Guanyu.
Z przodu kierowcy McLarena wzięli w kleszcze zdobywcę pole position, Maxa Verstappena. Holender jednak pojechał agresywnie i nie dał sobie odebrać prowadzenia. Na torze w wyniku wspomnianych kolizji pojawiło się wiele ostrych odłamków, co oczywiście zmusiło do wyjechania Samochód Bezpieczeństwa. Przedtem jednak Bottas otrzymał kolejny cios - w nawrocie storpedował go Logan Sargeant, którego przyszłość w F1 stoi pod coraz większym znakiem zapytania.
W tym samym miejscu bliźniaczy błąd popełnił kierowca Red Bulla, Sergio Perez. Meksykanin kompletnie przeszacował swoje szanse i z impetem wjechał w Kevina Magnussena z Haasa. Uszkodzenia sprawiły, że Perez musiał wycofać się z wyścigu, a stewardzi nałożyli na niego karę w wysokości 5 sekund. Wtedy to właśnie Czerwone Byki zaczęły myśleć nieszablonowo…
Bolid Pereza został naprawiony, a następnie… Checo znowu wyjechał na tor. Tylko po to, by zjechać do boksu na pit-stop, odrobić karę, a następnie ponownie zjechać do alei i ponownie wycofać się z wyścigu - tym razem na dobre. Perez odpadł więc dwukrotnie, a w mediach rozpoczęła się ogromna debata na temat konieczności zmiany regulaminu i wysokości kar, która zdaniem wielu jest obecnie śmiesznie niska, a to udowodnił Red Bull.
Dlaczego zespół się na to zdecydował? To proste - gdyby Perez nie odrobił teraz kary, ta zamieniłaby się w o wiele bardziej bolesne przesunięcie o 3 lub 5 pól na starcie następnego wyścigu. Perez mógł poczuć się ośmieszony, lecz Red Bull strategicznie podjął dobrą decyzję, przy okazji wykorzystując lukę regulaminową.
Ta sytuacja odciągnęła sporo uwagi od kapitalnej walki wewnątrz ekipy Mercedesa, a także świetnej pogoni Oscara Piastriego, która skończyła się pierwszym podium w debiutanckim sezonie Australijczyka. Zwycięstwo Maxa Verstappena - już 13. w tym sezonie - pozwoliło Red Bullowi przypieczętować mistrzostwo świata konstruktorów mimo katastrofalnego występu Pereza. To 6. triumf RBR w tej klasyfikacji i drugi z rzędu.
Za dwa tygodnie GP Kataru i to właśnie tam Verstappen będzie mógł zapewnić sobie swój trzeci tytuł mistrzowski. Wystarczy, że podczas sobotniego sprintu zdobędzie co najmniej 3 punkty, a więc zajmie co najmniej… 6. pozycję. W Red Bullu mogą więc już powoli chłodzić szampana.