Czy tak mógł wyglądać Żerań? Rumuńska fabryka coraz istotniejsza dla Forda
Poczekaj na migotanie zielonej lampki. Odepnij dyszę od zbiorniczka płynu hamulcowego. Teraz pora na coś, co wygląda jak złącze serwisowe. Wypnij rurki napełniające układ klimatyzacji i płynu chłodzenia. Załóż nakrętki, dokręć dwie śruby. Na wszystko masz 20-30 sekund. Teraz przejdź do kolejnego auta i zrób to samo – i tak przez całą zmianę.
27.02.2022 | aktual.: 14.03.2023 13:10
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Craiova, Rumunia. Dojazd do miasta z Bukaresztu trwa ok. trzech godzin. Mieszka tu ok. 300 tys. ludzi. Ponad 6 tys. z nich pracuje w zakładach Forda. To stąd wyjeżdżają nowe pumy, które trafiają nie tylko do krajów europejskich, ale i nawet do dalekiej Australii czy Nowej Zelandii. To kluczowy zakład dla amerykańskiej marki. I on też, tak jak zakłady na Żeraniu, miał problemy z Daewoo.
To stąd od 1976 roku wyjeżdżały Oltcity, które były rumuńskim pomysłem na francuskie auta. Gdy Citroën wykręcił się ze spółki, partnerem zostało Daewoo. To samo Daewoo, które w końcu okazało się gwoździem do trumny polskich zakładów na Żeraniu. W Craiovej produkowano Tico i drugą generację Nubiry. Koreańska marka jednak upadła, a jej zakłady zostały na lodzie. General Motors nie paliło się do przejęcia zakładów. Sytuację musiał ratować rząd.
Jednak taki kąsek z dobrą infrastrukturą (chociażby linią kolejową) nie pozostał na rynku długo. W fabrykę zainwestował Ford. Najpierw z linii zjeżdżał dostawczy Transit Connect, dziś produkuje się tu silniki i dwa crossovery: EcoSporta i Pumę. Z linii auta zjeżdżają co 74 sekundy. Wkrótce będzie to 67 sekund. Zamiana kawałka blachy w jeżdżące cztery kółka trwa jednak trzy dni.
Roboty wyginają się przy głowicach silników, montują szklane dachy czy formują plastikowe wanienki do bagażników. Ale to czynnik ludzki jest tutaj najważniejszy. Montaż uszczelek, instalacji elektrycznej, obsługa prasy do nabijania numerów VIN, dostawy materiałów na stanowisko, zakładanie drzwi, składanie wnętrza i masa innych czynności po prostu wymagają obecności człowieka.
Tym bardziej jeśli chodzi o kontrolę jakości. Auto wjeżdża na rolki, kierowca podpina złącze diagnostyczne. Przyspieszenie (choć niezbyt gwałtowne, to przecież świeżynki), wbicie wszystkich biegów, światła, klakson. Później kalibracja czujników i kamer. Wpadki? Oczywiście, że się zdarzają.
Odprysk na szybie sprawia, że jedno z aut zostaje szybko skierowane do wyznaczonego miejsca przy linii. Dwóch pracowników wyskakuje z auta, a od trzaśnięcia drzwiami do wymiany szyby nie mija nawet minuta.
Ping! Czas na 8-minutową przerwę. Harmider i metaliczny dźwięk na chwilę ustają. Wtedy człowiek uświadamia sobie jak głośnym miejscem jest fabryka samochodów. To tylko jeden z problemów z jakim muszą borykać się pracownicy. Regularnie zmieniają oni stanowiska by nie wpaść w rutynę (jest zła dla jakości), ale i być w stanie zastąpić kolegów. Rumunia ma jeden z najniższych współczynników wyszczepienia w Unii Europejskiej. W ciągu tych 8 minut nie zatrzymuje się za to autonomiczny wózek, który nuci melodię z "Dragon Ball", ostrzegając o swojej obecności.
Inwestycji w Craiovej nie zabraknie. Marka poinformowała, że zakład otrzyma zastrzyk w wysokości 300 milionów dolarów. Wszystko po to, by od 2023 roku z linii montażowych mógł zjeżdżać mały dostawczak, który dostępny będzie również z napędem elektrycznym. To oznacza, że rumuński obiekt jako trzeci w okolicy będzie budował elektryki – po zakładach w Kolonii i tureckim Kocaeli. Od 2008 roku Ford zainwestował tu 2 miliardy dolarów. My możemy za to świętować kolejną rocznicę zjazdu z taśmy ostatniego auta z Żerania - Chevroleta Aveo.