Audi Q8 50 TDI - rozprawka o komforcie jazdy
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nadwozie BMW X6 i X4 i karoseria Mercedesa GLE Coupe – w siedzibie Audi w Ingolstadt są bardziej znane niż najlepsze dowcipy z brodą. Pracownicy pękają ze śmiechu, gdy tylko sobie o nich przypomną. Wszyscy – od młodszych projektantów, po uznanych stylistów. Tak, jak w niektórych biurowcach wiszą zabawne internetowe obrazki, tak jestem przekonany, że tam po prostu wiszą zdjęcia SUV-ów Coupe produkowanych przez konkurencję. Nigdy nie bawiło to jedynie osób z rady nadzorczej – w końcu zrobić coś tak paskudnego i jeszcze to świetnie sprzedać to prawdziwa sztuka i jest czego zazdrościć.
Warto się schylić po łatwy grosz
Decyzja mogła być tylko jedna – my też będziemy to sprzedawać! Lepiej późno niż później. Świat na pewno jest gotowy na jeszcze jednego, ogromnego SUV-a. Jednak inżynierowie Audi nie przeszli wobec tego obojętnie, a podjęli postawione im wyzwanie. Spróbowali zaprojektować duże, masywne nadwozie, doprawione odrobiną sportowego stylu.
I trzeba im przyznać, że się udało. Wystarczyło tylko nie skopiować dziwnego pomysłu z nienaturalnym wyobleniem dachu i już zrobiło się przyjemniej. Można narzekać, że wlot powietrza w ulubionym w Audi stylu Single Frame jest nieco przesadzony, ale całość sprawia bardzo dobre wrażenie. Oczywiście Q8 jest ostentacyjne, a w pomarańczowym lakierze nawet bardzo – to jeden z tych samochodów, które się albo kocha, albo nienawidzi.
Kochaj albo rzuć!
Testowe Audi budziło skrajne emocje – wiele osób komentowało, pokazywało dzieciom lub podchodziło i pytało o auto. Inni wręcz specjalnie zajeżdżali drogę, nie wpuszczali w korku, a przez zaciśnięte zęby widać było niechęć. Audi Q8 rzuca się w oczy i raczej trudno liczyć na to, że pozostanie się w nim anonimowym. Gdy jedzie się przez centrum Warszawy, to wiadomo, że wszyscy patrzą tylko na niego – jeśli lubisz być w centrum uwagi, to super, jeśli nie – wybierz inny model, najlepiej w odcieniach szarości.
Podejmowanie nieszablonowych decyzji i przeciwstawianie się podążaniu za tłumem zazwyczaj przynosi korzyści. Tak też jest w tym przypadku, bo inna niż u konkurentów forma nadwozia pozwoliła wygospodarować bardzo przestronne wnętrze. Tam, gdzie BMW X6 jest bardziej Coupe niż SUV, tam Audi Q8 jest autem rodzinnym. To niestety sprawia, że jest funkcjonalne, a jego kupno na jakiś sens – dla niektórych nabywców tego segmentu to może być wada. W końcu im większy kaprys stanowi zakup, tym bardziej to ostentacyjne i prestiżowe.
Zaskakująco funkcjonalny i rodzinny
Niezależnie od toku rozumowania nabywcy, Q8 jest świetnym wyborem dla rodziny. Z tyłu bez problemu mieszczą się trzy dorosłe osoby, albo dwa foteliki i osoba dorosła. Pamiętam, gdy usiadłem z tyłu w testowym Mercedesie GLE Coupe i poczułem, że to co zrobiłem jest całkowicie bez sensu. A w Q8 można z tyłu usiąść, założyć nogę na nogę i poczuć się zupełnie swobodnie. W dużej mierze to zasługa zwiększonego rozstawu osi (299,5 cm).
Obraz funkcjonalnego i rodzinnego auta podkreśla także bagażnik. Według danych ma 605 litrów, ale subiektywnie wydaje się większy. Bez problemu weszły do niego dwa duże wózki typu spacerówka oraz pozostałe, potrzebne do rodzinnej wycieczki, bagaże. Mało tego – krawędź załadunku jest zaskakująco nisko, a w razie potrzeby można obniżyć cały tył przyciskami dostępnymi w bagażniku (pneumatyczne, regulowane zawieszenie). Jeśli dodamy do tego szeroką, unoszoną elektrycznie tylną klapę, to trudno o wygodniejsze auto do wożenia większych bagaży. W bagażniku nie znajdziemy na pewno trzeciego rzędu siedzeń – w końcu coupe nie służy wożeniu kompletu pasażerów, a dodatkowo jakoś trzeba uzasadniać równoległą sprzedaż Audi Q7.
Klasyka doprawiona szczyptą nowoczesności
Jeszcze przed ruszeniem z miejsca widać, że Q8 jest dopracowane. W trakcie jazdy można to tylko potwierdzić. Najnowsza interpretacja fortecy na kołach bardzo udanie maskuje największe wady podwyższonego, ogromnego nadwozia. System czterech kół skrętnych powoduje, że ten wielki SUV jest na parkingu pod marketem zwinniejszy niż wiele miejskich aut. Zwrotność jest rewelacyjna i nie wyobrażam sobie pominięcia tej opcji podczas konfiguracji auta. Q8 zachowuje się w gęstym ruchu jakby zapominał o tym, kim jest. Jeśli tylko znajdziemy miejsce parkingowe, w które teoretycznie się zmieści, to bez trudu się w nie wpasujemy. Za sprawą zwrotności i systemu wysokiej jakości kamer, autem manewruje się niebywale łatwo. Czasem po wyjściu na zewnątrz kierowca sam się dziwi, że zaparkował w miejscu , które jest dokładnie wielkości tego Audi.
Podobać się może przywiązanie do klasycznych wzorców. Jeśli skrzynia automatyczna, to przekładnia hydrokinetyczna – tylko takie rozwiązanie zapewnia najwyższy możliwy komfort. Skrzynia S-Tronic może byłaby odrobinę szybsza w reakcjach, ale nie o to w tym modelu chodzi. Zresztą, udanej konstrukcji firmy ZF naprawdę trudno cokolwiek zarzucić.
Primabalerina w rozmiarze XXL
Napęd na cztery koła realizowany przez układ quattro, a nie quattro ultra, to w nowej gamie Audi pewna osobliwość. Przesiadając się bezpośrednio z jednego rozwiązania na drugie widać, jak duża jest różnica w dojrzałości obu koncepcji (na korzyść tradycyjnego, stałego napędu na cztery koła) i żaden marketing tego nie zmieni. Na granicy przyczepności, tam gdzie quattro ultra jest nieco nerwowe, napęd 4x4 nowego Audi Q8 po prostu robi to, co powinien.
Pomiędzy pierwszym uślizgiem, a rzeczywistą utratą przyczepności, można spokojnie wypić kawę i zdecydować, czy kontrujemy od razu, czy może chcemy pojechać łagodnym, czterokołowym uślizgiem. Q8 jest przy tym tak dziecinnie proste w kontroli, że ta zabawa może się podobać. Ma zadziwiająco dużo gracji jak na tak duży i ciężki samochód.
Jego wymiary przeszkadzają jedynie na wąskich miejskich uliczkach, choć dzięki zwinności tylnych skrętnych kół i tak radzi sobie lepiej od rywali. W trasie, gdy nieco zabraknie szerokości nawierzchni, można bez większego trudu zjechać prawymi kołami na pobocze – nawet tego nie zauważymy, pomimo 22-calowych obręczy.
Q8 jest piekielnie stabilne podczas jazdy, niezależnie od warunków. Nierówności są tłumione w zarodku - dzięki pneumatycznemu zawieszeniu, a utrzymywanie kierunku na wprost wyśmienite. Gdy dodamy do tego opcjonalne podwójne szyby przednie (bez ramek!), to otrzymamy auto, w którym podróż relaksuje. Jeździłem wieloma komfortowymi autami, ale chyba żadne mnie tak nie uspokajało jak właśnie Q8. Jeśli miałbym wybrać kompana na długą podróż, wziąłbym właśnie ten model.
Diesel – i to w olimpijskiej formie
Podoba mi się także pójście nieco na przekór w kwestii napędu. Dotychczas w gamie była tylko wersja 50 TDI – kolejne jednostki (45 TDI i 55 TFSI) można zamawiać dopiero od niedawna. Nie ma hybrydy, a większość oferty to jednak sześciocylindrowy "ropniak". Dodajmy, że dobry jak nigdy przedtem. Ten silnik jest tutaj tak bardzo na miejscu, że ośmielę się twierdzić, że wszystkie inne jednostki napędowe są całkowicie bez sensu – po co w ogóle je wprowadzać!
V6 TDI przekona do siebie największych przeciwników jednostek wysokoprężnych. Kultura pracy jest bardzo dobra, nagrzewa się naprawdę szybko, a największe wrażenie robi cisza. Myślałem, że nowe Audi A6 55 TFSI jest doskonale odseparowane od niepożądanych dźwięków. Ale nie – Q8 z dieslem pod maską wchodzi w obszar, w którym dotychczas był tylko benzynowy Lexus LS. Przy 140 km/h jest absolutna cisza, dzięki czemu można się rozsiąść w wygodnym fotelu i posłuchać muzyki granej z niezłego audio.
To nie koniec zalet. Kilka dni spędzonych z Q8 pokazało, że 50 TDI jest zaskakująco oszczędne. Często poganiane auto, użytkowane trochę w mieście, a trochę poza nim zużyło średnio 7,8 l / 100 km. A mówimy o pojeździe, które nie przecina powietrza niczym kropla i waży sporo ponad dwie tony. Trudno też nie wykorzystywać jego mocy – 600 Nm daje radę w każdych warunkach, co cieszy kierowcę.
Ekologia przede wszystkim
Nie jest jednak idealnie. Największą wadą tego auta jest reakcja na dodanie gazu. To nie wina skrzyni biegów – ta działa sprawnie, ale właśnie jednostki napędowej. Już w pierwszym dniu Q8 dość przykro mnie zaskoczyło. Chciałem zmienić pas ruchu na skrajny lewy. Włączyłem kierunkowskaz, znalazłem lukę, wcisnąłem gaz i wjeżdżam… albo nie - Q8 jednak nie przyspieszyło. Gdy już byłem na lewym pasie tak bardzo, że zajeżdżałem drogę innemu autu, to wreszcie auto ruszyło. Oczywiście wystartowało gwałtownie do przodu, jak na 600 Nm przystało, ale jakieś 2 sekundy za późno.
Moja teoria jest taka, że aby spełnić najnowsze normy emisji spalin (Euro 6d-temp) moc w dolnym zakresie obrotów została mocno ograniczona. Moment obrotowy jest dostępny od 2250 obr/min, czyli późno. Całe szczęście, że 50 TDI ma tyle siły, że zawsze można nadrobić początkowe zawahanie. Momentami czuć jednak, że jego potencjał jest marnowany. Niewiele pomaga odpowiednie zestrojenie trybów jazdy. Auto i tak najlepiej jeździ w ustawieniu Individual, kiedy wszystko nakierujemy na komfort, a tylko układ kierowniczy przestawimy w tryb sport.
Kokpit, który robi wrażenie…także swoją ergonomią
I to chyba jedyna (poza absurdalną ceną) wada, którą znalazłem w tym aucie. Niektórzy powiedzą, że obsługa nowego wnętrza jedynie dotykowymi ekranami jest mało przyjazna. Po pokonaniu ponad 2000 km modelami Audi z tym kokpitem uważam, że to naprawdę przyjazne dla kierowcy rozwiązanie. I mówię to z perspektywy osoby, która jest bardzo przyzwyczajona do iDrive od BMW i do poprzedniego MMI w Audi.
Nowy kokpit przede wszystkim świetnie wygląda. Wstawki z metalu, kontrastowe połączenia i oświetlenie nastrojowe dodają szyku. Podczas kilku dni z Q8 nie było osoby, na której ten kokpit nie zrobiłby wrażenia. Zwłaszcza na tle bardzo zachowawczego wnętrza nowego BMW X5 wygląda jak z innego świata i o klasę nowocześniej.
Obsługa jest bardzo dobra, bo ekrany są podzielone tematycznie. Ten największy używany jest rzadko – tylko gdy chcemy zmienić konfigurację auta, ustawić oświetlenie itp. W pozostałych przypadkach pełni rolę dodatkowego wyświetlacza (np. mapy nawigacji). Dodatkowego, bo wszystko co potrzebne kierowca ma przed sobą. Multimedialny wyświetlacz można przełączać jednym przyciskiem na kierownicy, zgodnie z aktualnymi potrzebami – powiększyć mapę, wyświetlić tradycyjne tarcze zegarów, czy włączyć obraz z kamery termowizyjnej.
Jednak wcale nie trzeba odrywać nawet wzroku od drogi, bo informacje są też wyświetlane na przedniej szybie. Wyświetlacz przezierny pokazuje najistotniejsze parametry i jest to opcja, którą zdecydowanie polecam. Interesującym, ale drogim dodatkiem jest wspomniana kamera termowizyjna, której obraz wyświetlany jest pomiędzy zegarami. Piesi i inne istotne obiekty są kolorowani na żółto, dlatego ekran można obserwować kątem oka, patrząc przed siebie.
Z nowym kokpitem Audi jest trochę tak, że potrzebuje chwili przyzwyczajenia, bo jest to w motoryzacji pewna nowinka. Na początku robi głównie wrażenie, ale wymaga odrobiny uwagi ze strony kierującego. Jednak po przejechaniu większego dystansu uważam, że jest rewelacyjny i ergonomiczny w obsłudze. Dotykowa obsługa panelu klimatyzacji jest bardzo prosta - z dużymi „guzikami”, w które łatwo się trafia.
Można także prościej, bo wystarczy wcisnąć przycisk na kierownicy i powiedzieć, że jest zimno. Auto zapyta o pożądaną temperaturę i ją ustawi (oczywiście wszystko dzieje się po polsku). Adres nawigacji można wpisać na dolnym ekranie, przesuwając po nim palcem i nie patrząc na ekran. System poprawnie interpretuje nawet niedbale wpisaną nazwę ulicy. To pokazuje, że można jednocześnie efektownie i efektywnie. Po przyzwyczajeniu do tych rozwiązań przesiadka do wnętrz innych modeli Audi np. do Q7 wydaje się powrotem do przeszłości i to niezbyt udanej. Nic dziwnego, że pozostałe auta marki w pośpiechu zostaną o ten kokpit uzupełnione. Nawet w salonie wyglądają jak reprezentanci dwóch różnych dekad w motoryzacji.
W stosunku do modelu A6 jakość wykonania jest jeszcze poprawiona. Materiały dopracowane (np. estetyczniej wykonany wybierak automatycznej skrzyni biegów). Nie podoba mi się tylko jeden detal – plastik pokryty lakierem fortepianowym na konsoli środkowej. W A6 rozwiązano to lepiej – montując szczotkowane aluminium. Ale to tylko jeden kontrprzykład, bo wszystko inne jest lepsze. Znacznie poprawione są fotele, które swoją wygodą dorównują całemu autu – to miła niespodzianka po jedynie przeciętnych w modelu A6. Całość doprawiono o kilka detali, godnych ósemki w nazwie – znajdziemy magnetyczny zamek centralny, który nie wydaje dźwięków przy zamykaniu, czy funkcję domykania drzwi, która szczególnie sprawdza się przy śpiących niemowlętach.
Po co nam Audi Q7?
Najnowsze Q8 bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Jak widać wystarczyło jedynie nie popełnić błędów konkurencji i powstał ciekawy SUV coupe (patrzcie, to możliwe!). Tak dobry, że ma sporą szansę podebrać klientów modelowi Q7. W końcu dlaczego ktoś miałby kupić "siódemkę" skoro jest mniej efektowny i nieco staroświecki. Mało komu naprawdę zależy na możliwości przewożenia siedmiu pasażerów. A model Q8 ma wszystkie jego zalety i dokłada do nich dodatkowe.
Jest przy tym nieznacznie droższy, ale różnica dla potencjalnych nabywców pewnie nie będzie miała znaczenia. Można się za to zastanawiać, dlaczego powstał dopiero teraz – czy nie można było tak od razu i potrzeba było aż dwóch generacji przeciętnego (w mojej opinii) modelu Q7, aby zbudować tak komfortowego i wszechstronnego SUV-a?
- Przestrzeń we wnętrzu
- Wysoki komfort jazdy
- Znakomite wyciszenie wnętrza
- Dopracowane podwozie
- Nowoczesny i przyjazdy w obsłudze kokpit
- Ogólna wysoka estetyka nadwozia i wnętrza
- Znakomity silnik wysokoprężny
- Absurdalna cena wyposażenia dodatkowego - windująca znacznie cenę testowego egzemplarza
- Reakcja silnika na dodanie gazu (na niskich obrotach)