Test Audi A4 Allroad 45 TFSI: odhacza wszystkie punkty, ale nie zapada w pamięć
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mam wrażenie, że pomysł na Audi A4 był prosty: zrobić samochód, w którym wszystko będzie na swoim miejscu. Choć w wersji po liftingu pojawiła się jedna kontrowersyjna zmiana, to faktycznie trudno znaleźć w tym aucie coś, co by irytowało na dłuższą metę. Jednocześnie trudno wskazać coś, czym by się wyraźnie wyróżniało na tle konkurencji.
Audi A4 Allroad 45 TFSI - test
Przedstawianie komukolwiek Audi A4 jest rzeczą zbędną. Każdy zna to auto, a już na pewno każdy w Polsce. Choć w salonach musi uznać wyższość BMW Serii 3 czy Mercedesa Klasy C (oba te modele notują wyższe wyniki sprzedażowe), to gdy mowa o samochodach z drugiej ręki, "a-czwórka" nie ma sobie równych. Jest zdecydowanie najchętniej importowanym wozem do kraju.
Dziś jednak nie będzie o tych najpopularnieszych wersjach z drugiej ręki, a o najnowszym wcieleniu auta. Dostępna od 2015 roku generacja B9 (czyli piąta nosząca nazwę A4) przeszła niedawno facelifting. Wprowadzenie na rynek nowej wersji było okazją dla mnie okazją, by zapoznać się z tym uwielbianym w naszym kraju modelem.
Czas wyjąć lupę, czyli porozmawiajmy o zmianach
Projektanci Audi to mistrzowie subtelności. Samochody producenta z Ingolstadt od lat wyglądają bardzo podobnie, ale mimo wszystko da się je odróżnić. Gdy przyszło do liftingu A4 pokazali, co potrafią. Na pierwszy rzut oka bardzo trudno jest wskazać, co się zmieniło, choć bez wątpienia każdy powie, że auto wygląda świeżej.
Samochód trochę urósł. Wersja Allroad jest o 12 mm dłuższa (mierzy 4762 mm) i o 5 mm szersza (1847 mm), lecz wysokość i rozstaw osi pozostały takie same. Pojawiły się też drobne zmiany kosmetyczne. Reflektory nie mają już wcięcia, a grill o nazwie "single frame" jest niższy i szerszy. Przetłoczenie na boku zostało rozdzielone na trzy części. Dwie z nich przebiegają nad nadkolami i optycznie poszerzają auto. Środkowa jest poprowadzona niżej, co sprawia, że samochód sprawia wrażenie niżej zawieszonego. Z tyłu z kolei mamy nowe lampy.
Większa rewolucja pojawiła się we wnętrzu. W teście wersji sprzed liftingu Marcin Łobodziński chwalił ergonomię kokpitu pisząc "B9 jest pod tym względem perfekcyjne i nie ma w nim niczego, co trzeba by zmieniać przez najbliższe lata. Można tylko popsuć". Cóż, udało się popsuć jedną rzecz – Audi zrezygnowało z pokrętła do obsługi systemu multimedialnego MMI. Zamiast tego mamy większy wyświetlacz dotykowy. Co ciekawe, nie jest to ekran rozpoznający siłę nacisku (jak np. w A6).
Z kokpitu zniknęły też tradycyjne porty USB. Ich miejsce zastąpiły nowsze USB-C, co już staje się normą w autach Grupy Volkswagena. Całe szczęście panel do obsługi klimatyzacji ciągle składa się z pokręteł i przycisków.
Bez zmian pozostała też wysoka precyzja, z jaką wykonano wnętrze. Tutaj wszystko jest przyjemne: od sposobu działania klamki, przez dźwięk zamykania drzwi, po jakość wykonania wnętrza. Dominują materiały wysokiej jakości, które są świetnie ze sobą poskładane. Każdy przełącznik, każde pokrętło działają z taką precyzją, że chce się nimi bawić nawet, gdy auto jest wyłączone.
Choć auto z zewnątrz nieznacznie urosło, to w środku ma dokładnie takie same wymiary. Oznacza to, że miejsca jest sporo na przednich fotelach, ale na tylnej kanapie już tylko wystarczająco. Z kolei bagażnik wersji Allroad ma 495 litrów – o 10 mniej niż w zwykłym Avancie.
Pod maską – jak to przy okazji wszystkich liftingów obecnych czasów – pojawiły się rozwiązania redukujące emisję spalin. Wybrane jednostki dostały układ miękkiej hybrydy i właśnie taki motor znajdował się w testowanym egzemplarzu. Był to dwulitrowy silnik 2.0 TFSI generujący 245 KM. Moc trafiała na wszystkie koła dzięki napędowi quattro, a przekazywał ją 7-stopniowy automat.
A jakie jest nowe A4 Allroad?
Test audi zbiegł się z przeziębieniem, które dopadło mnie dzień po odebraniu auta. Sytuacja – jak się okazało – doskonała, bo dzięki temu szybko dotarło do mnie, w czym A4 jest najlepsze. Ono nie irytuje. Wszystko jest tu na miejscu, wszystko działa jak trzeba.
Szczególnie dobre wrażenie zrobił na mnie 245-konny silnik benzynowy, który świetnie pasuje do tego auta. Gwarantuje bardzo dobrą dynamikę (sprint do setki zajmuje 6,1 s) i – co ważne – nie ma tego irytującego opóźnienia przy wciśnięciu pedału gazu, który pojawiał się np. w Porsche Macanie z tym samym silnikiem. Skrzynia nie jest ospała i sprawnie zmienia przełożenia, niezależnie od wybranego trybu jazdy. Całość wieńczy precyzyjny układ kierowniczy i napęd na cztery koła quattro.
Przy jeździe głównie po mieście średnie zużycie paliwa wyniosło 11,7 l/100 km. Na drodze szybkiego ruchu udało mi się jednak zejść do 8,3 l/100 km, co jest bardzo dobrym wynikiem, jak na taką moc. To zasługa wspomnianego już układu miękkiej hybrydy, który pozwala np. na przejście silnika spalinowego w tryb żeglowania przy jeździe ze stałą prędkością.
Zastrzeżeń nie można mieć też do komfortu jazdy. Wyciszenie jest wzorowane i do 140 km/h w aucie jest cicho. Z kolei podniesione o 3,5 cm w wersji Allroad zawieszenie gwarantuje, że nawet na kiepskiej drodze w samochodzie będzie wygodnie. Spora w tym też zasługa bardzo dobrych foteli sportowych (opcja za 1880 zł). Na każdym kroku kierowcę wspierają też liczne systemy bezpieczeństwa, jak np. asystent jazdy w korku czy aktywny asystent pasa ruchu. Za to należy się kolejny, duży plus.
Podczas jazdy wychodzi też wzorowa ergonomia, z jaką zaprojektowano wnętrze tego auta. Nawet jeśli wcześniej nie miało się dużej styczności z samochodami audi, bardzo łatwo jest się odnaleźć w kokpicie. Obraz na wyświetlaczu za kierownicą można dostosować do swoich potrzeb, dzięki czemu w A4 szybko poczuje się jak u siebie. Szkoda tylko, że Audi zrezygnowało z pokrętła do obsługi systemu MMI – zwyczajnie jest ono wygodniejsze niż dotykanie ekranu.
Wszystko zależy od... charakteru
Gdybyśmy mówili o zwykłym A4 Avant, mielibyśmy do czynienia z najtańszym kombi w swojej klasie (193 300 zł za 45 TFSI quattro), choć ceny bazowe konkurentów od BMW, Mercedesa i Volvo nie odbiegają znacząco od propozycji Audi. Allroad kosztuje o 7 tys. zł więcej, ale z drugiej strony oferuje wyższy prześwit, dzięki czemu jest autem bardziej wszechstronnym. Wygląda też bardziej bojowo, co dla wielu może być nieocenioną zaletą.
Bezpośrednim rywalem tego modelu jest Volvo V60 Cross Country. Szwedzkie auto w wersji z 2-litrowym, 250-konnym silnikiem benzynowym jest jednak droższe od audi. Do tego jego wnętrze jest trochę ciaśniejsze, a auto na papierze ma gorsze osiągi. Nadrabia jednak pojemnością bagażnika - Volvo deklaruje 529 litrów.
Zobacz także
Volvo ma jednak jedną przewagę. Wyróżnia się. Odwróci się za nim więcej osób, a jego minimalistyczne wnętrze ma zdecydowanie więcej stylu niż ergonomiczny kokpit audi. Wybierając między tymi dwoma modelami, trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest ważniejsze: charakter czy praktyczność. Jeśli to pierwsze, postaw na volvo. Jeśli to drugie, weź A4. To dopracowany samochód, w którym wszystko jest na swoim miejscu i do niczego się nie można przyczepić.
- praktyczne nadwozie kombi
- bardzo dobra ergonomia deski rozdzielczej
- wysoki komfort podróżowania
- dynamiczny napęd
- wyższy prześwit i napęd na cztery koła zwiększają użyteczność auta
- system MMI bez pokrętła nie jest tak intuicyjny w obsłudze jak wcześniej
- mniej stylu niż u konkurentów
Pojemność silnika | 1984 cm³ | |
---|---|---|
Rodzaj paliwa | Benzyna | |
Moc maksymalna: | 245 KM przy 5000 rpm | |
Moment maksymalny: | 370 Nm | |
Pojemność bagażnika: | 495 l | |
Osiągi: | ||
Katalogowo: | Pomiar własny: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 6,1 s | |
Prędkość maksymalna: | 247 km/h | |
Zużycie paliwa (miasto): | 8,6 l/100 km | 11,7 l/100 km |