BMW Z8, niestety z założonym dachem© mat. prasowe

7 aut, za którymi chciałbym stać w korku. Z tej perspektywy prezentują się najlepiej

Mateusz Lubczański
10 czerwca 2020

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Auta sportowe kuszą często pięknym wyglądem, ale prawda jest taka, że większość kierowców zobaczy je tylko z tyłu, gdy te będą odjeżdżać w siną dal. Oto kilka modeli, których tył jest naprawdę udany i nie byłbym zły, gdybym utknął w korku i stał właśnie za nimi.

BMW Z8

Eksperyment stylistyczny, który miał pokazać, jak wyglądałoby współczesne wcielenie klasycznego roadstera BMW 507. Za linie nadwozia odpowiedzialny był Henryk Fisker (tak, ten Fisker), który - według plotek - skrócił swój urlop, by narysować roadstera. Co jeszcze ciekawsze, biurem designu BMW dowodził Chris Bangle. Auto od razu było rozchwytywane przez kolekcjonerów. Pod maską pojawiła się jednostka naprawdę godna tego samochodu – to V8 o pojemności 5 l, pochodzące z kultowego już BMW M5 E39. Niestety, proces produkcji był skomplikowany i kosztowny. Na drogi wyjechały tylko 5703 egzemplarze, dlatego prawdopodobieństwo, że stanie przed wami w korku BMW Z8, jest niewielkie. Za to ceny tego auta będą już tylko rosnąć.

BMW Z8 bez dachu. Tak powinno jeździć zawsze
BMW Z8 bez dachu. Tak powinno jeździć zawsze© mat. prasowe

Mitsubishi GTO/3000 GT

Trudno uwierzyć, że firma, która obecnie ma w ofercie wiekowego Space Stara i ASX-a po kilkunastu liftingach, jeszcze na początku lat 90. XX wieku mogła zaproponować coś takiego. GTO/3000 GT, zwłaszcza w wersji VR4 stawało w szranki nawet z mitycznym Nissanem GT-R R34. Wyobraźcie sobie – VR4 miało napęd na cztery koła, podwójnie doładowany silnik V6 połączony z manualną przekładnią, skrętną tylną oś, adaptacyjne zawieszenie i aktywną aerodynamikę. Auto wyprzedziło nie tylko konkurencję, ale i swoje czasy. A z tyłu wygląda całkiem nieźle.

Mitsubishi, co się stało?!
Mitsubishi, co się stało?!© fot. Mateusz Lubczański

Aston Martin One-77*

Co można napisać o samochodzie, który zdobył nagrodę piękności dla prototypów podczas Villa d’Este Concorso d’Eleganza? No właśnie. Na świecie zostało tylko 76 egzemplarzy tego auta, jeden z nich został, niestety, "skasowany" w Hong Kongu. Aston Martin doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak duże wrażenie robi ten model, będący rozwinięciem i "napompowaniem" chociażby DB9. Pod maską znalazło się V12, w którym maczali palce specjaliści od Coswortha, co pozwoliło na wyciągnięcie 750 KM. Nawet dziś, ponad 10 lat od swojej premiery, One-77 wzbudza ogromne emocje. To tylko pokazuje, jak dobrze został narysowany, zwłaszcza z tyłu.

Aston Martin One-77, chyba najpiękniejszy Aston w historii marki.
Aston Martin One-77, chyba najpiękniejszy Aston w historii marki.© mat. prasowe

*ale tylko ze schowanym spoilerem

Jaguar XJ220

Tak, wiem, że ma światła z Rovera 200. Tak, wiem, że to był jeden z tych projektów, gdzie założenia muszą zostać brutalnie zweryfikowane przez rzeczywistość. Zaczęło się od silnika V12, który świetnie wyglądałby przez kratki z tyłu, jednak wersja produkcyjna została "zaledwie" przy turbodoładowanym V6. Mimo tego XJ220 był swego czasu najszybszym autem na świecie (341,7 km/h), a według producenta był też najszybszym samochodem produkcyjnym, który przejechał Nürburgring (7 minut 46 sekund nawet dziś robi wrażenie). Niestety, recesja i pojawienie się McLarena F1 sprawiło, że XJ220 produkowany był zaledwie 2 lata.

Nawet dziś wygląda nieźle, choć projekt liczy sobie już ponad 30  lat!
Nawet dziś wygląda nieźle, choć projekt liczy sobie już ponad 30 lat!© mat. prasowe

Koenigsegg Regera

Regera rządzi. Poważnie – po szwedzku "Regera" znaczy rządzić. Mówiąc całkiem poważnie, super-mega-hipersamochód od Christiana Koenigsegga zmienił zasady gry w branży. Nikt nie spodziewał się, że kolejne dzieło szalonego konstruktora ze Szwecji będzie hybrydą plug-in z trzema silnikami elektrycznymi i 5-litrowym V8, które przekazuje moc na asfalt przez przekładnię o stałym przełożeniu. 1500 KM nie tylko robiło wrażenie na papierze, ale i pozwoliło pobić rekord w sprincie do 400 km/h (!) i zatrzymaniu do zera. Definicja szaleństwa opakowana w piękne nadwozie.

Czy tylko ja tu widzę lekkie nawiązanie do Audi A7 Sportback i Skody Rapid?
Czy tylko ja tu widzę lekkie nawiązanie do Audi A7 Sportback i Skody Rapid?© mat. prasowe

Ferrari 812 Superfast

Włochom skończyły się pomysły na nazwy, ale dalej wiedzą, jak narysować auto. Ferrari "Superszybkie" doskonale nawiązuje swoim tyłem do modelu Daytona, czy - nie szukając tak głęboko w historii - do pięknego 456 czy 612 Scaglietti. Dyfuzor w kolorze nadwozia, obok czterech końcówek wydechu, stawowi swego rodzaju wisienkę na torcie. Jeśli lubicie jeszcze bardziej "opakowane" Ferrari, Novitec ma w zanadrzu pakiet N-Largo.

Ferrari 812 Superfast
Ferrari 812 Superfast© fot. Konrad Skura

Porsche 911 Turbo

Tego auta nie mogło zabraknąć. Porsche 911 Turbo idealnie wpisywało się w klimat lat 80., choć zadebiutowało w 1975 roku. Gigantyczny spoiler, który można używać w zastępstwie stolika, został nazwany Whale tail (czyli ogon wieloryba). Musiał być tak duży, bowiem pierwsze Turbo znane było z nadpobudliwości tylnej osi i ogromnej turbodziury, które razem przyczyniły się do nadania 911 przydomka „Widowmaker” ("Czyniący wdowami"). Nie bez znaczenia było też doprowadzenie powietrza do sprężarki. Kultowe auto, kultowy tył, kultowy spoiler.

Porsche 911 Turbo
Porsche 911 Turbo© mat. prasowe

A na koniec ciekawostka, której już nie "odzobaczycie". BMW i8 zostało zaprojektowane na bazie 911 – spójrzcie na światła przy niebieskich akcentach.

BMW i8
BMW i8© fot. Rafał Warecki
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (7)