24h Le Mans 2020: bez widowni, ale niezmiennie widowiskowo - podsumowanie, wyniki
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dobiegł końca najważniejszy wyścig w motosportowym kalendarzu. 24-godzinny gigant Le Mans był, jak co roku, piekielnie wymagający. Dostarczył więcej emocji i zaskoczeń, niż mogliśmy się spodziewać po wyjątkowo okrojonej stawce. Pewni liderzy wcale nie mieli tak łatwo, jak wszyscy się spodziewali.
24h Le Mans to długodystansowy wyścig stanowiący najważniejszą rundę cyklu WEC. Właściwie jest on klasą samą w sobie - możesz nie wygrać mistrzostw, ale jeśli wygrałeś na Circuit de la Sarthe - i tak nosisz koronę.
Co roku kilkadziesiąt samochodów walczy o jak najlepszy wynik w klasyfikacji generalnej. Jednocześnie aż cztery klasy aut pracują na wynik w swoich kategoriach: LMP1 (najwyższa klasa prototypów), LMP2 (prototypy z częściowo amatorskim składem), GTE Pro (profesjonalne zespoły kategorii GT, klasa przede wszystkim fabryczna), GTE Am (klasa GT amatorów).
Tegoroczny wyścig 24h Le Mans wyjątkowo odbył się we wrześniu, zamiast tradycyjnie - w czerwcu. To oczywiście przesunięcie spowodowane pandemią koronawirusa. Również przez nią wiele zespołów nie mogło prowadzić tak szeroko zakrojonych testów, jak by chciały. Niektóre teamy w ogóle zrezygnowały ze startu. Niestety, w festiwalu, który stanowi o atmosferze tego wydarzenia, w tym roku nie wzięli udziału kibice. Puste trybuny, brak miasteczka wokół toru, namiotów i bawiących się fanów dało się poczuć nawet przez ekran.
Koronawirus nie odebrał nam jednak do końca tego, co kochamy. Wyścig w Le Mans przyniósł wiele emocji, dramatycznych zwrotów akcji i pokazał, że tutaj nic nie jest pewne. Wytrzymałość maszyn i kierowców zostały wystawione na gigantyczną próbę, co dobitnie pokazała sama końcówka tego starcia.
24 h Le Mans 2020 - podsumowanie
Jeszcze kilka dni temu pewne były dwie rzeczy: Toyota w kategorii LMP1 pojedzie po zwycięstwo bez większych przeszkód, a Porsche, które w tym roku świętuje 50. rocznicę od swojej pierwszej wygranej w Le Mans, będzie chciało świętować na podium w klasie GTE Pro. Cóż, nic z tego. W żadnym z tych przypadków.
Dwa samochody zespołu fabrycznego Toyota Gazoo Racing dojechały do końca i owszem, Toyota wygrała - już po raz 3. z rzędu, ale to nie znaczy, że wszystko poszło łatwo. Jedna z maszyn nad ranem miała problemy techniczne, które przesunęły ją poza podium, a Rebelliony, które teoretycznie miały nie stanowić zagrożenia, atakowały bardzo ostro i walczyły jak równe z równym. To nie był dla hybrydowych toyot łatwy spacerek, ale prawdziwa, pełna strategii walka. Zabrakło tu zespołu ByKolles, który na długo przed końcem odpadł z wyścigu.
Walka o podium na kilka godzin przed finiszem stała się jeszcze bardziej dramatyczna, bo kierowcy Rebelliona jadący na 2. i 3. pozycji bardzo zmniejszyli dystans pomiędzy sobą i prawdopodobnie tylko dzięki nieustającym, radiowym interwencjom zespołu nie doszło do bratobójczej bitwy. Ta mogła zakończyć się nawet rozbiciem obu aut, co byłoby prawdziwą tragedią teamów.
Co ciekawe, ostatecznie jeden z rebellionów uległ uszkodzeniu przez błąd kierowcy. Dłuższa wizyta w boksie, spowodowana też problemami ze sprzęgłem (widocznymi już wcześniej), doprowadziła do ustąpienia miejsca toyocie z numerem 7.
Klasa LMP2 była pełna awarii, restartowania aut (tutaj naprawdę wyłącz-włącz było często bardzo skuteczne). Wiele zespołów odpadło przez kolizje, z czego ostatnia, auta G-Drive Racing, wyciągnęła na tor safety car. Obecność auta bezpieczeństwa na ostatnie 20 minut skompresowała całą stawkę i zaostrzyła walkę.
Nas oczywiście najbardziej interesował zespół Inter Europol Competition, startujący w polskich barwach, za którego sterami zasiadał między innymi nasz rodak - Jakub Śmiechowski. Niestety przez problemy techniczne, które pojawiły się nad ranem, żółto-zielona maszyna z numerem 34 nie była w stanie powalczyć o wyższe lokaty w LMP2, chociaż kierowcy osiągali świetne czasy na poziomie czołówki w swojej klasie. Ostatecznie dojechali do końca na 41. miejscu w klasyfikacji generalnej i 17. w klasie LMP2.
W GTE Pro swoje święto z pewnością chciało mieć Porsche. Tymczasem 911 RSR właściwie nie tyle przegrały walkę, ile nie były w stanie jej nawiązać. Wielka szkoda, że królowie tego toru (marka jest historycznym liderem liczby zwycięstw) tym razem nie urozmaicili starć o najwyższe pozycje.
GTE Pro stało się więc miejscem bitwy Ferrari i Astona Martina. Maszyny AMR i AF Corse właściwie całą dobę o najwyższe miejsca na podium. Ostatecznie włoska stajnia musiała uznać wyższość brytyjskiego teamu.
GTE Am była klasą bardziej szczęśliwą dla Porsche. Tutaj 911 zajęło drugą lokatę. Pierwsze miejsce, podobnie jak w GTE Pro zajął Aston Martin Vantege GTE.
Kto wygrał w kategorii LMP1?
- Toyota Gazoo Racing #8: Buemi S., Hartley B., Nakajima K.
- Rebellion Racing #1: Menezes G., Nato N., Senna B.
- Toyota Gazoo Racing #7: Conway M., Kobayashi, K., Lopez J.
Kto wygrał w kategorii LMP2?
- United Autosports #22: Albuquerque F., Di Resta P., Hanson P.
- Jota #38: Davidson A., Felix Da Costa A., Gonzalez R.
- Panis Racing #31: Canal J., Jamin N., Vaxiviere M.
Kto wygrał w kategorii GTE Pro?
- Aston Martin Racing #97: Lynn A., Martin M., Ticknell H.
- AF Corse #51: Calado J., Pier Guidi A., Serra D.
- Aston Martin Racing #95: Sorensen M., Thiim N., Westbrook R.
Kto wygrał w kategorii GTE Am?
- TF Sport #90: Adam J., Eastwood C., Yoluc S.
- Dempsey-Proton Racing #77: Campbell M., Pera R., Ried C.
- AF Corse #83: Collard E., Nielsen N., Perrodo F.
24 h Le Mans 2021 - do zobaczenia w czerwcu
Nietypowy, wrześniowy wyścig za nami. Już teraz wiemy, kiedy odbędzie się kolejna edycja francuskiego giganta. 24 h Le Mans 2021 jest zaplanowany na 12-13 czerwca. Miejmy nadzieję, że do tego czasu uporamy się już z koronawirusem i w niezmienionej dacie zobaczymy się na miejscu, w Le Mans.